Czy istnieje
miłość, która jest w stanie przetrwać wszystko? Nawet śmierć? Czy możliwe jest uczucie tak silne, mocne i trwałe, że
gotowe wygrać z każdą przeciwnością losu? Czy wreszcie istnieje przeznaczenie,
los, czy – jak kto woli – palec Boży, który decyduje o kojarzeniu par? Z takimi
oto pytaniami zasiadałam do lektury jednej z najnowszych książek Danielle Steel
- amerykańskiej autorki pond 120 innych pozycji. Liczyłam na piękną historię
miłosną, pełną trudności niesionych przez życie, które jednak dwoje kochających
się ludzi jest w stanie pokonać, dzięki sile łączącego ich uczucia. Oto, co
dostałam w rzeczywistości…
Opowieść
zawarta w książce zatytułowanej „Po kres czasu” została podzielona na dwie części.
Pierwsza dotyczy miłosnej ścieżki Jenny i Billa, i rozgrywa się prawie 40 lat
wcześniej. Autorka wiele miejsca przeznaczyła dokładnemu opisowi ich pierwszego
spotkania, pierwszych czułych słówek i randek. Przybliża nam także szczegółowy obraz
obojga bohaterów. Jenny to piękna, stanowcza i ambitna dziewczyna. Jest
doradczynią znanych projektantów mody. Tryb jej pracy wymaga ciągłego
zaangażowania, uwagi i dyspozycyjności.
Mimo to kobieta znalazła chwilę na miłość. No, może zupełnie nie
znalazła – bo to Bill ją znalazł i pokochał, od pierwszego wejrzenia.
Oboje
wiedzą, że są dla siebie stworzeni, że będą się kochać po wsze czasy. W imię
wzajemnej miłości gotowi są do wielu poświęceń. Dlatego też Jenny, by spełnić
marzenie męża, którym niebawem zostaje Bill, decyduje się porzucić świat mody i
przeprowadzić się do małej, wiejskiej miejscowości, gdzie Bill ma zostać pastorem.
Nikt nie mógł przypuszczać, że ich początkowo szczęśliwe życie będzie
zapowiedzią przyszłej tragedii…
Kolejna
część książki została przeznaczona na miłosną opowieść Lillibeth i Roberta.
Ludzi na pozór z odmiennych światów, a mimo to sobie przeznaczonych. Tak
przynajmniej sądził Bob – właściciel jednego z nowojorskich wydawnictw – tuż po
przeczytaniu książki, jaką nadesłała Lili. Książki – objawienia. Książki –
wybawienia. Wreszcie, książki – arcydzieła. Mężczyzna, znając jedynie charakter
pisma kobiety, decyduje się ją odnaleźć, co jednak nie będzie takie proste. Otóż,
Lili jest amiszką, a fakt, że zdobyła się na pisanie własnej książki i jej
wysłanie za pośrednictwem pewnego człowieka, był już złamaniem powszechnie przyjętych
praw w jej wspólnocie.
Czy Billowi
uda się odnaleźć Lili i jaka będzie jego reakcja, gdy swoje wyobrażenia o niej skonfrontuje
z zadziwiającą rzeczywistością? Czy książka zostanie wydana? I czy w ogóle w takiej sytuacji jest szansa na
miłość? Jeżeli macie ochotę – przeczytajcie sami. Ja niestety, zachęcić do tego
nie mogę.
Świat przedstawiony
w powieści jawi się jako odrealniona, cukierkowa kraina, gdzie miłość i szczęście
to coś oczywistego i wszechobecnego, a małe konflikty w całym lukrze, w jakim
taplają się bohaterowie, są niczym kwaśne wiśnie w czekoladowym torcie. Owe
problemy rozwiązują się niezwykle szybko, jakby machinalnie, automatycznie,
przez co książka traci na realizmie – a staje się niezwykle płytką, płaską i
pustą opowieścią. Jednowymiarową i miałką. Bez żadnego większego przesłania,
które trafiłoby do serca czytelnika.
Wielokrotnie
powieść ukazuje własne niedopracowanie, bylejakość, pobieżność, z jaką traktuje
się niektóre problemy, jak choćby problem maltretowania kobiet został tu
niezwykle spłaszczony, pozostawiony bez jakichkolwiek głębszych refleksji i
odpowiednich słów komentarza. Ot, istnieją maltretowane kobiety. I tyle… Takie
puste wątki, „zapełniacze stron” są zbędne. Lepiej, gdy dany autor czy autorka
poruszą jedną kwestię, ale w sposób odpowiedni i – przede wszystkim –
wiarygodny ją rozwiną, a nie chwytają się każdego, modnego i głośnego tematu i roztrząsają
go, pozostawiając jednak „rozgrzebanym” i niedokończonym.
Język
powieści też pozostawia wiele do życzenia. Jest niezwykle infantylny, ckliwy, do
granic możliwości – prosty. Niestety, pojawiają się w nim także błędy
składniowe i liczne powtórzenia, przez co niejednokrotnie lektura tej powieści
może przyprawić o ból głowy. Być może jest to wina tłumaczenia, a nie samej
autorki, jednak czytelnik, który oprócz ciekawej fabuły (na którą w tej książce
nie może za bardzo liczyć), zwraca uwagę na język oraz sposób, w jakim opowiedziano
daną historię, tu niechybnie się zawiedzie.
Pozostając jeszcze
przy tłumaczeniu – być może wyjdę na czepialską, ale skoro tytuł mówi po kres czasu, co jak łatwo się domyślić
stanowi obietnicę miłosną, to dlaczego w wypowiedziach bohaterów owa formuła
nie pada ani razu, a każda deklaracja uczucia kończy się jedynie stwierdzeniem po wsze czasy. Wiem, że jest to zwrot
synonimiczny, jednak takie – mogłoby się wydawać - małe niedociągnięcie, w tym
przypadku niezwykle razi, tym bardziej, że są to słowa stanowiące klamrę
kompozycyjną powieści.
Książce zabrakło
wiarygodności i realizmu, zindywidualizowanych bohaterów oraz ciekawej, a nie
naiwnej, fabuły. Szkoda, bo sam pomysł był dość oryginalny. Niestety, chcąc
zachować czyste sumienie względem Was, książki nie mogę polecić.
Recenzja
bierze udział w wyzwaniu Czytam amerykańska literaturę!
liczba stron: 397
Moja ocena: 3/10 (za wypełnienie mi dwóch wieczorów, za
zainteresowaniem mnie życiem amiszów, za pomysł)
*źródło zdjęcia: Znak
Lubię twórczość Danielle Steel, dlatego trochę mi smutno, że powyższa książka nie spełniła twoich oczekiwań, ale przyjęłam do serca wszystkie twoje argumenty i zgadzam się z tobą, że brak wiarygodności i realizmu to duży mankament, który może popsuć całą fabułę. No cóż, w takim razie nie będę szukać tej książki.
OdpowiedzUsuńZachęcona właśnie Twoimi entuzjastycznymi recenzjami, sięgnęłam pod książkę Danielle Stell - jak widać nie przypadłyśmy sobie do gustu. Być może wybrałam nie tę powieść, co trzeba. Przykro mi tylko, że Ty zniechęciłaś się do autorki.
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, chyba warto zacząć poznawać jej twórczość od innej powieści.
OdpowiedzUsuńOj, na pewno od innej. Jak czytałam, starsze książki Steel są o wiele lepsze :)
UsuńNie jestem przekonana do książek Danielle Steel i po prostu ich nie czytam. Jak widzę, przynajmniej w tym przypadku, podjęłam dobrą decyzję.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrą. Ja chciałam spróbować, przekonać się, co tak (prawie) wszyscy wokół zachwalają, jak widać - zawiodłam się.
UsuńHmm, jakoś mnie nie ciągnie do twórczości tej autorki, ale gdybym miała doła, lub depresję, była nieszczęśliwa, to i chętnie bym przeczytała.
OdpowiedzUsuńByć może książka ta sprawdziłaby się na tzw. doła. Przynajmniej niektórym. Mnie by niechybnie jeszcze bardziej popsuła krew.
UsuńJeżeli zainteresowało Cię życie amiszów polecam "Świadectwo prawdy" Jodi Picoult - naprawdę dobra książka :) Steel nie czytam od dawna, strasznie mi się przejadła. Tym bardziej, że gdy już jakaś jej książka mi się spodobała, za drugim razem była nie do przeczytania - np "Miłość silniejsza niż śmierć", na początku wyłam, jak bóbr. Chciałam do niej wrócić i poległam po pierwszych dwóch stronach :)
OdpowiedzUsuńZ książek Picoult znam jedynie "Bez mojej zgody". Niesamowita lektura! Dziękuję za polecenie, chętnie w wolnej chwili przeczytałabym "Świadectwo prawdy".
UsuńCo się tyczy Steel, mam jej na razie dosyć, i na pewno nie chcę wracać do "Po kres czasu".
Cenię sobie twórczość tej autorki, a tej książki jeszcze nie czytałam. Muszę zajrzeć.
OdpowiedzUsuńJak pisałam - nie polecam, ale i zabronić nikomu nie mogę. Mam jedynie nadzieję, że Ty dojrzysz w tej książce o wiele więcej dobrego :)
UsuńJeżeli już bierze się na tapetę społecznie trudny i ważny temat warto by było potraktować go z większym szacunkiem...
OdpowiedzUsuńŻycie Amiszów znajdziesz również w książkach Cindy Woodsmall "Kiedy serce płacze" i "Gdy nadchodzi świt"
UsuńDziękuję za rekomendację. Chętnie zapoznam się z tymi książkami. Autorki - przyznaję się - nie znam.
UsuńNie wiem czy słusznie, ale książki D. Steel zawsze kojarzyły mi się z takimi mało wymagającymi romansami. Ogólnie jest tylu innych autorów, których chciałabym poznać, że chyba nie będę na ten moment ryzykować starty czasu przy słabej lekturze.
OdpowiedzUsuńKsiążek Steel nie znałam przedtem, więc chciałam spróbować. Nadarzyła się okazja, bo akurat tę książkę wygrałam.
UsuńMyślę, że na pewno lepiej wyjdziesz poznając innych autorów, tę panią, choć może lepiej tę powieść (bo innych nie znam, więc nie chce oceniać całej twórczości pisarki) możesz spokojnie sobie odpuścić.