Wyobraźcie
sobie taką sytuację: jest wczesny ranek, świat dopiero budzi się do życia,
letnie, ciepłe słońce zaczyna przebijać się przez jeszcze unosząca się poranną
mgłę. A Wy zamiast tracić czas w łóżku, siedzicie w parku z ulubioną kawą w
jednej ręce i z ciekawą książką w drugiej. Relaksujecie się przed codziennymi
obowiązkami, stresującą pracą. Prawda, że przyjemnie? Ale wiadomo, nic co dobre
nie trwa wiecznie. I ta Wasza sielska atmosfera też się kończy, bo oto
podchodzi do Was nieznajoma, bosa dziewczyna i oznajmia, że po miesiącach
naszej obserwacji(!), chce porozmawiać… Jakby tego było mało, zapytana - nieco
w gniewie, a nieco w przerażeniu – kim jest, oświadcza z powagą, że rusałką...
Cóż, my zapewne popukaliśmy się głowę i ucieklibyśmy czym prędzej od tej
wariatki. I tak samo postąpił Rafał, bohater książki Anny Sokalskiej pt. „Moja ukochana
zmora”, ale niestety nie zdało się to na wiele, bo Natalia (owa rusałka) ma dar
pojawiania się tam, gdzie zechce. Tylko dlaczego ukazuje się Rafałowi? I jak
bardzo skomplikuje niezwykle uporządkowane i ustabilizowane życie, jakie wiedzie ten młody i ambitny prokurator?
Anna
Sokalska wykorzystała znany już w literaturze motyw łączenia świata
rzeczywistego z fantastycznym. I wierzcie mi, jej historia miała potencjał,
który jednak nie został w pełni wykorzystany. Bowiem autorka za mało uwagi
poświęciła lepszemu dopracowaniu bohaterów, którzy nie posiadają tu głębszych
rysów psychologicznych, nie są
zindywidualizowani, przez co niekiedy zlewają się w szarą masę. Poza tym od
książki, która podejmuje wątek istot pozaziemskich oczekiwałabym szerszego
omówienia tych nietypowych stworów, organizacji ich życia, typowych zachowań.
Krótkie wtrącenia, z jakimi mamy tu do czynienia, nie pozwalają czytelnikowi na ich
odpowiednią wizualizację.
Język
powieści nie jest również w pełni dopracowany. Zasadniczą część bowiem stanowią
dialogi zapisane w formie typowej dla tekstów dramaturgicznych. Miało być zapewne
nowatorsko, jednak nie do końca to się udało, bo z owych dialogów często
pobrzmiewa echo sztuczności. Pozostała część historii, ta epicka, zawiera
najczęściej dość szczegółowe opisy czynności, które wykonują dani bohaterowie,
co również nie uatrakcyjnia tekstu, a czasami nawet nuży. Jak widać, zastosowana
przez autorkę forma, choć świeża i oryginalna, pochodząca z pogranicza epiki i
dramatu, nie jest przyjazna dla czytelników, nie jest do końca przemyślna, bo
utrudnia czytelnikom lekturę.
Niemniej jednak nie uznałabym książki pani Sokalskiej za literacką „zmorę”. Autorka jest młoda, wciąż się rozwija, tak jak jej warsztat literacki, pomysły ma ciekawe, więc jeśli tylko zechce, może osiągnąć prawdziwy sukces. Poza tym warto zwrócić uwagę na fakt, że okładka „Mojej ukochanej zmory” jest wykonana samodzielnie przez autorkę, widać więc jej zaangażowanie w swoją pracę. Dlatego nie żałuję spotkania z panią Sokalską, mimo tego, że jej książki nie uważam za idealną. Prawdopodobnie gdyby rozwinęła niektóre wątki i pogłębiła charakterystyki bohaterów, całość wypadłaby lepiej. A tak mamy obiecująco się zapowiadającą historię, która jednak została w pewien sposób zaprzepaszczona… Jak widać, minimalizm – tu objawiający się niewielką liczbą stron – nie zawsze jest korzystny.
„Moja
ukochana zmora” Anna Sokalska, wyd. Oficyna Wydawnicza ATUT
liczba
stron: 100
Moja ocena: 5,5/10
Moja ocena: 5,5/10
Już o tej książce słyszałam i chociaż tematyka ciekawa, to jednak nie sięgnę - może gdybym była młodsza:)
OdpowiedzUsuńA ja o tej książce nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, brzmi ciekawie, ale skoro wykonanie nie do końca udane to chyba sobie opuszczę tą pozycję.
Taki realizm magiczny może być ciekawy (podobał mi się na przykład w "Kafce nad morzem" Murakamiego), ale tutaj przeszkadza mi to niedopracowanie bohaterów. Połączenie epiki i dramatu wydaje mi się ciekawe, ale tylko gdy nie utrudnia lektury, a tutaj widzę, że właśnie działało na niekorzyść książki. Wiadomo, że moje wrażenia mogłyby być inne, ale jakoś w tej chwili nie mam ochoty tego sprawdzać.
OdpowiedzUsuńKsiążka objętościowo duża nie jest, więc może skuszę się na nią, żeby sama wyrobić sobie opinię co do niej, gdyż fabuła nawet mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńBardzo krótka. Słyszałam o tej książce, jednak nie jestem do niej przekona :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że potencjał tej książki nie został w pełni wykorzystany, ale wierzę, że następnym razem będzie znacznie lepiej. Ja mimo to nie skreślam tej pozycji całkowicie. Jeśli kiedyś w wolnej chwili trafi w moje ręce to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby mieć czas czytać przed pracą - luksus prawdziwy. Książka brzmi fajnie, nigdy o niej nie słyszałam, ciekawe jak to się skończyło:)
OdpowiedzUsuńJedyne co mnie "boli" gdy czytam debiuty, to gdy widzę małą liczbę stron, naprawdę w wielu przypadkach jest to główny minus danych historii.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Mnie też zawsze przeraża objętość książki ograniczona do minimum. Tak jakby autor bał się wykazać na większej liczbie stron powieści. Co do "Zmory", cały pomysł autorki na książkę był po prostu genialny, żałuję tylko, że tak niewiele mogliśmy się dowiedzieć o samym świecie i stworzonych bohaterach. :)
UsuńDialogi trudna sprawa w powieściach. Nie mówię ksiązce nie, ale jakoś i tak też nie za bardzo.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce, ale mam pewne zastrzeżenia:)
OdpowiedzUsuńLubię książki z gatunku realizmu magicznego, ale ta pozycja jakoś mnie nie pociąga.
OdpowiedzUsuńCzytałam już o tej książce i jestem bardzo ciekawa tego debiutu.
OdpowiedzUsuńPodziękuję, nic kompletnie mnie do tej książki nie cięgnie - ani fabuła, ani nawet okładka ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedyś na czatach podpisywałam się nickiem: Rusałka :).
OdpowiedzUsuńTreść brzmi dość... tandetnie. Nie ciągnie mnie do niej, zwłaszcza, że w kilku aspektach jest niedopracowana.
Myślę, że mogłabym dać szansę książce i jej młodej autorce :)
OdpowiedzUsuńŁadnie opisane.... Zastanowię się nad książką.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,
http://worldofbookss.blog.pl/
Niedopracowani bohaterowie to jedna z najczęściej spotykanych wad, ostatnimi czasy. Po tę pozycję raczej nie sięgnę, jednak rozejrzę się za lepszymi dziełami tej autorki.
OdpowiedzUsuńChętnie bym się zapoznała. Lubie dawać szansę debiutantom. Każdy musi jakoś zaczynać ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat i fabuła. Szkoda że ksiażka nie jest dopracowana, ale mam nadzieję ze autorka z czasem się rozwinie :)
OdpowiedzUsuń