25 stycznia 2015

Moja ukochana zmora

Wyobraźcie sobie taką sytuację: jest wczesny ranek, świat dopiero budzi się do życia, letnie, ciepłe słońce zaczyna przebijać się przez jeszcze unosząca się poranną mgłę. A Wy zamiast tracić czas w łóżku, siedzicie w parku z ulubioną kawą w jednej ręce i z ciekawą książką w drugiej. Relaksujecie się przed codziennymi obowiązkami, stresującą pracą. Prawda, że przyjemnie? Ale wiadomo, nic co dobre nie trwa wiecznie. I ta Wasza sielska atmosfera też się kończy, bo oto podchodzi do Was nieznajoma, bosa dziewczyna i oznajmia, że po miesiącach naszej obserwacji(!), chce porozmawiać… Jakby tego było mało, zapytana - nieco w gniewie, a nieco w przerażeniu – kim jest, oświadcza z powagą, że rusałką... Cóż, my zapewne popukaliśmy się głowę i ucieklibyśmy czym prędzej od tej wariatki. I tak samo postąpił Rafał, bohater książki Anny Sokalskiej pt. „Moja ukochana zmora”, ale niestety nie zdało się to na wiele, bo Natalia (owa rusałka) ma dar pojawiania się tam, gdzie zechce. Tylko dlaczego ukazuje się Rafałowi? I jak bardzo skomplikuje niezwykle uporządkowane i ustabilizowane życie, jakie wiedzie ten młody i ambitny prokurator?

Anna Sokalska wykorzystała znany już w literaturze motyw łączenia świata rzeczywistego z fantastycznym. I wierzcie mi, jej historia miała potencjał, który jednak nie został w pełni wykorzystany. Bowiem autorka za mało uwagi poświęciła lepszemu dopracowaniu  bohaterów, którzy nie posiadają tu głębszych rysów  psychologicznych, nie są zindywidualizowani, przez co niekiedy zlewają się w szarą masę. Poza tym od książki, która podejmuje wątek istot pozaziemskich oczekiwałabym szerszego omówienia tych nietypowych stworów, organizacji ich życia, typowych zachowań. Krótkie wtrącenia, z jakimi mamy tu do czynienia, nie pozwalają czytelnikowi na ich odpowiednią wizualizację.
Język powieści nie jest również w pełni dopracowany. Zasadniczą część bowiem stanowią dialogi zapisane w formie typowej dla tekstów dramaturgicznych. Miało być zapewne nowatorsko, jednak nie do końca to się udało, bo z owych dialogów często pobrzmiewa echo sztuczności. Pozostała część historii, ta epicka, zawiera najczęściej dość szczegółowe opisy czynności, które wykonują dani bohaterowie, co również nie uatrakcyjnia tekstu, a czasami nawet nuży. Jak widać, zastosowana przez autorkę forma, choć świeża i oryginalna, pochodząca z pogranicza epiki i dramatu, nie jest przyjazna dla czytelników, nie jest do końca przemyślna, bo utrudnia czytelnikom lekturę.

Niemniej jednak nie uznałabym książki pani Sokalskiej za literacką „zmorę”. Autorka jest młoda, wciąż się rozwija, tak jak jej warsztat literacki, pomysły ma ciekawe, więc jeśli tylko zechce, może osiągnąć prawdziwy sukces. Poza tym warto zwrócić uwagę na fakt, że okładka „Mojej ukochanej zmory” jest wykonana samodzielnie przez autorkę, widać więc jej zaangażowanie w swoją pracę. Dlatego nie żałuję spotkania z panią Sokalską, mimo tego, że jej książki nie uważam za idealną. Prawdopodobnie gdyby rozwinęła niektóre wątki i pogłębiła charakterystyki bohaterów, całość wypadłaby lepiej. A tak mamy obiecująco się zapowiadającą historię, która jednak została w pewien sposób zaprzepaszczona… Jak widać, minimalizm – tu objawiający się niewielką liczbą stron – nie zawsze jest korzystny.

„Moja ukochana zmora” Anna Sokalska, wyd. Oficyna Wydawnicza ATUT
liczba stron: 100
Moja
ocena: 5,5/10

21 komentarzy:

  1. Już o tej książce słyszałam i chociaż tematyka ciekawa, to jednak nie sięgnę - może gdybym była młodsza:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja o tej książce nie słyszałam :)
    Faktycznie, brzmi ciekawie, ale skoro wykonanie nie do końca udane to chyba sobie opuszczę tą pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki realizm magiczny może być ciekawy (podobał mi się na przykład w "Kafce nad morzem" Murakamiego), ale tutaj przeszkadza mi to niedopracowanie bohaterów. Połączenie epiki i dramatu wydaje mi się ciekawe, ale tylko gdy nie utrudnia lektury, a tutaj widzę, że właśnie działało na niekorzyść książki. Wiadomo, że moje wrażenia mogłyby być inne, ale jakoś w tej chwili nie mam ochoty tego sprawdzać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka objętościowo duża nie jest, więc może skuszę się na nią, żeby sama wyrobić sobie opinię co do niej, gdyż fabuła nawet mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo krótka. Słyszałam o tej książce, jednak nie jestem do niej przekona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że potencjał tej książki nie został w pełni wykorzystany, ale wierzę, że następnym razem będzie znacznie lepiej. Ja mimo to nie skreślam tej pozycji całkowicie. Jeśli kiedyś w wolnej chwili trafi w moje ręce to dam jej szansę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie byłoby mieć czas czytać przed pracą - luksus prawdziwy. Książka brzmi fajnie, nigdy o niej nie słyszałam, ciekawe jak to się skończyło:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jedyne co mnie "boli" gdy czytam debiuty, to gdy widzę małą liczbę stron, naprawdę w wielu przypadkach jest to główny minus danych historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Mnie też zawsze przeraża objętość książki ograniczona do minimum. Tak jakby autor bał się wykazać na większej liczbie stron powieści. Co do "Zmory", cały pomysł autorki na książkę był po prostu genialny, żałuję tylko, że tak niewiele mogliśmy się dowiedzieć o samym świecie i stworzonych bohaterach. :)

      Usuń
  9. Dialogi trudna sprawa w powieściach. Nie mówię ksiązce nie, ale jakoś i tak też nie za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszałam już o tej książce, ale mam pewne zastrzeżenia:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię książki z gatunku realizmu magicznego, ale ta pozycja jakoś mnie nie pociąga.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam już o tej książce i jestem bardzo ciekawa tego debiutu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziękuję, nic kompletnie mnie do tej książki nie cięgnie - ani fabuła, ani nawet okładka ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedyś na czatach podpisywałam się nickiem: Rusałka :).
    Treść brzmi dość... tandetnie. Nie ciągnie mnie do niej, zwłaszcza, że w kilku aspektach jest niedopracowana.

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślę, że mogłabym dać szansę książce i jej młodej autorce :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ładnie opisane.... Zastanowię się nad książką.
    Zapraszam do siebie,
    http://worldofbookss.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  18. Niedopracowani bohaterowie to jedna z najczęściej spotykanych wad, ostatnimi czasy. Po tę pozycję raczej nie sięgnę, jednak rozejrzę się za lepszymi dziełami tej autorki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Chętnie bym się zapoznała. Lubie dawać szansę debiutantom. Każdy musi jakoś zaczynać ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ciekawy temat i fabuła. Szkoda że ksiażka nie jest dopracowana, ale mam nadzieję ze autorka z czasem się rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...