Przeszłość – własna, rodziny, okolicy, kraju ma niewątpliwie wpływ na życie każdego.
Jest jednym z czynników warunkujących jego przebieg. Co jednak gdy nie znamy swojej przeszłości? Co w przypadku, gdy wszyscy, którzy mogą nam o niej
cokolwiek powiedzieć, milczą obcięci przeklętą zmową? A każda próba nawiązania
z nimi kontaktu skutkuje jedynie ich nadąsaną miną i słowami „Daj spokój! To
było tak dawno!”?
Przeszłość daje jednak o sobie znaki, przypomina, że przez lata skrywana tajemnica musi
zostać w końcu odkryta. Jakby ogrom zatajanych faktów miał nagle eksplodować.
Sarah Jio w „Marcowych fiołkach” stworzyła przepiękną historię, gdzie miłość
miesza się z nienawiścią, przeszłość – z teraźniejszością, życie – ze śmiercią;
gdzie nic nie jest oczywiste i pewne.
Emily to
główna bohaterka opowieści. Poznajemy ją w chwili, w której jej mąż – właściwe to
już były mąż – zabiera z ich, dotąd wspólnego, domu ostatnią walizkę. Nie
dajcie się jednak zwieść temu dość schematycznemu początkowi. Dalej jest tylko
ciekawiej! Otóż, kobieta za radą swej przyjaciółki jedzie na wyspę Bainbridge,
do swojej ciotki Bee, by tam odpocząć i spokojnie pomyśleć. Jednak nie będzie
jej dane zwyczajnie się odprężyć, bowiem już pierwszego dnia Emily znajduje
tajemniczy pamiętnik z 1943 roku, który –jak się niebawem okaże - stanowi klucz
do poznania przeszłości. Opisana w nim historia Esther i Elliota, pomoże Emily
zrozumieć, poznać i zaakceptować siebie. Ale najpierw trzeba się dowiedzieć,
kim jest tajemnicza Esther? Jaki skrywa sekret? Dlaczego postanowiła spisać
pamiętnik? Co tak naprawdę wydarzyło się owego, pamiętnego roku? I wreszcie - jak
wydarzenia zamknięte na kartach pamiętnika wpłyną na życie Emily?
Poza wątkiem
głównym, jakim jest niewątpliwe stopniowe odkrywanie przez Emily prawdy o jej
rodzinie i sobie samej, w książkę został wpleciony - bardzo rozbudowany - wątek miłosny. Wszyscy
bohaterowie w jakiś sposób w nim uczestniczą, potwierdzając jedynie tezę o tym,
że każdy ma w sobie ogromne pokłady dobra i miłości, tylko nie każdy potrafi je
zaakcentować.
„Marcowe
fiołki” to niezwykle ciepła i barwna opowieść. Sceneria małego nadwyspiarskiego
miasteczka świetnie komponuje się przedstawioną historią. Woda, fale morskie,
przypływy i odpływy zdają się przypominać o tym, że wszystko wraca, powtarza
się w jakimś określonym celu. Nawet przeszłość. Losy bohaterów książki
przeplatają się z losami postaci z pamiętnika, i w dziwny sposób miejscami
uzupełniają się lub powielają.
Powieść
czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Lekki i naturalny styl Jio, ciekawi
bohaterowie i enigmatyczna fabuła, rodzinny sekret to wszystko składa na bardzo
dobry romans, ale też uniwersalną opowieść o potrzebie miłości, o mechanizmach
działania w silnych i skrajnych emocjach. Polecam wszystkim lubiącym niekiedy
odprężyć się przy nieobowiązującej, ale też niebanalnej lekturze. „Marcowe
fiołki” (i dobra kawa) naprawdę do tego pasują.
„Marcowe fiołki” Sarah Jio, wyd. Znak
liczba stron: 304
liczba stron: 304
Moja ocena: 8/10
Bardzo się cieszę, że w książkę został wpleciony rozbudowany wątek miłosny, gdyż ogromnie lubię czytać o miłości. Ogólnie wszystko do mnie przemawia na tak, czyli śliczna okładka, ciekawy zarys fabuły i twoja super, zachęcająca recenzja, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak sięgnąć po „Marcowe fiołki”.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię zaintrygowałam. Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz. Okładka jest rzeczywiście bardzo wymowna - szczególnie w zestawieniu z sugestywnymi opisami pogody na wyspie :)
UsuńCzasami, a ostatnio bardzo często sięgam po lekkie pozycje.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Też niekiedy sięgam po tylko takie pozycje. Choć teraz nadszedł czas na zmiany! :)
UsuńLekka książka, a takie lubię głównie latem :) Będę o niej pamiętać, bo moje wakacje trwają jeszcze miesiąc :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie :)
Zazdroszczę i zachęcam do przeczytania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam równie ciepło :) i zapraszam do siebie częściej.
Bardzo wysoko oceniasz :) Lubię takie rodzinne historie, więc z ciekawości sięgnę, ale szczerze mówiąc mam mieszane uczucia.
OdpowiedzUsuńTo prawda - ale to recenzja bardzo subiektywna. Mnie książka naprawdę się podobała. Czytałam ją dwa razy, i nie żałuję. Z czasem może poznam inne książki tej autorki - przynajmniej tak planuję. Mam nadzieję jednak, że i Ty się nie zawiedziesz.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Czytałam już kilka pozytywnych opinii na temat tej książki, więc moje zainteresowanie rośnie. Myślę, że prędzej czy później sięgnę po "Marcowe fiołki", bo wydają się niezłą lekturą.
OdpowiedzUsuńJa też sięgnęłam po książkę skuszona pozytywnymi rekomendacjami. W moim przypadku był to wybór w pełni trafiony, mam nadzieję, że jeśli się zdecydujesz podzielisz moje zdanie :)
UsuńPozdrawiam :)
Z chęcią bym przeczytała tę książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym, aby ta książka znalazła się na mojej półce :) Pozdrawiam ):
OdpowiedzUsuń