Intryguje. Szokuje. Wzbudza kontrowersje. Zachwyca.
Ale i odstręcza. Meczy. I tak od lat. Ma ogromne grono zwolenników, i takie
samo przeciwników. Czytanie jego utworów to, za każdym razem, podróż w nieznane.
Polak znany na całym świecie – tam doceniony, u nas raczej nierozumiany i
zapomniany.
Ten krzywy obraz Witolda Gombrowicza w swojej
książce próbowała zmienić Joanna Siedlecka, eseistka i reportażystka, członkini
Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W biografii zatytułowanej „Jaśnie Panicz” przedstawia
go „od kuchni”, pokazuje jaki był prywatnie. A wszystko dzięki temu, że autorka
dotarła do wielu osób bezpośrednio związanych lub znających Witolda – od
gosposi z Małoszyc (rodzinnego majątku Gombrowiczów), po sąsiadów, krewnych i
znajomych. Wspomnienia te, jak ludzie są bardzo różne. Wszyscy jednak
jednomyślnie zgadzają się, że Gombrowicz od dziecka był… inny. Jeden z jego
sąsiadów pokusił się nawet o stwierdzenie, że „był najmniej na dziedzica
podobny”*. Zapewne wnosił tak po mizernym wyglądzie panicza.
„Jaśnie Panicz” to nie typowa biografia,
gdzie przewala się tysiąc suchych faktów, multum dat i nazwisk, to opowieść o
życiu jednego z najbardziej ekstrawaganckich i tajemniczych polskich pisarzy.
Oprócz rozdziałów poświęconych wyłącznie Witoldowi, znajdziemy tu także ciekawe
informacje z życia jego najbliższej rodziny: braci, siostry i rodziców oraz krewnych
Kotkowskich. To właśnie ci ostatni szokują najbardziej (z nich wywodziła się
matka Witolda). Sąsiedzi mówili o nich „fisie, czyli dziwadła, oryginały.
Wszystko pewnie stąd, że większość z nich żeniła się w rodzinie”*. Sam
Gombrowicz twierdził, ze jest przez to obciążony genetycznie i powtarzał, że
„co wuj to temat na opowiadanie, co ciotunia na powieść!”*.
Książka jest napisana lekkim piórem,
zachowuje autentyczne wypowiedzi rozmówców, które niekiedy trącają gwarą, co
tylko wzmaga efekt realizmu – i niekiedy rozśmiesza do łez. Dodatkowym jej
atutem są przepiękne zdjęcia opatrzone przypisami, ilustrujące rodzinę
Gombrowiczów.
Każdemu kto tylko, chce lepiej poznać Witolda
Gombrowicza polecam z całego serca pozycję Joanny Siedleckiej. To nie tylko
studium wiedzy, ale też świetna zabawa, wręcz podróż w czasie!
„Jaśnie
Panicz. O Witoldzie Gombrowiczu” Joanna Siedlecka wyd. Prószyński i S-ka
liczba
stron: 312
Moja ocena: 7/10
* wszystkie
cytaty pochodzą z książki
źródło
strony: Prószyński
*** Na
dokładkę – moje małe przemyślenie ***
Gdy wspominam pierwszy raz, kiedy sięgnęłam
po „Ferdydurke” (II klasa gimnazjum), widzę siebie zafascynowaną tym utworem, w
którym, owszem przyznaję, zdarzały się takie fragmenty, gdzie nie obyło się bez
solidnego opracowania. (Może właśnie tak powinno się czytać Gombrowicza –
posiłkując się pracami „gombrowiczofilów”, którzy nierzadko poświęcają całe
lata na zgłębienie jego dzieła oraz zrozumienie jego samego. Nie chciałabym tu
porównywać „Ferdydurke” do Biblii. Ale faktem jest, że wielkie dzieła wymagają
objaśnień, przypisów i stosownych komentarzy.) Ale jeszcze więcej było
elementów nowych, świeżych i gdzie indziej niespotykanych, dzięki którym lektura
tej powieści stawała się przyjemnością. Czytałam i widziałam jak wielki wkład
włożył Gombrowicz w stworzenie „Ferdydurke”, i pomimo jej kontrowersyjności i
absurdu, udało mi się, już wtedy, odczytać przesłanie.
Przyznam się szczerze, że nie pamiętam, czy czytałam jakąkolwiek książkę Gombrowicza, ponieważ w szkole omijałam szerokim łukiem wszelkie lektury i inne dzieła, które akurat polonistka kazała przeczytać. To i tak cud, że ja w ogóle polski zdałam :-)
OdpowiedzUsuńNatomiast, co do powyższej książki, chociaż twoim zdaniem nie jest to typowa biografia,to ja jednak nie potrafię się jakoś do niej przekonać. Wolę po prostu inną gatunkowo literaturę, więc tym razem spasuje.
Rozumiem.Gdyby książka nie dotyczyła Gombrowicza, też pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Nie przepadam na biografiami - po paru nieudanych podejściach, które kończyły się tylko ziewaniem i zasypianiem w trakcie lektury, jestem bardzo ostrożna w doborze tego rodzaju pozycji.
UsuńJa, od dawna lubująca się w gombrowiczowskich bergach i bembergach, nie potrafię zrozumieć, dlaczego wszyscy wciąż powielają myśl o jego nierozumieniu, zamiast w końcu wziąć jakiś jego utwór i przeczytać, ale tak na prawdę. Bez pośpiechu i wmawiania sobie "jakie to dziwne!", "nie rozumiem", "to bez sensu". Wbrew pozorom Gombrowicz wcale nie jest ani trudny, ani nie dający się zrozumieć. Wręcz przeciwnie. A jego utwory to istny majstersztyk, doskonała literatura. Fakt, wymagająca nieco zastanowienia, wczytania wgłąb ale... czy nie o to chodzi w literaturze, aby nie była przewidywalna i płytka? Fajnie, że ktoś napisał taka książkę, która pokazuje autora w takim świetle. Może tym samym więcej Polaków (na świecie jakoś potrafią go docenić) sięgnie po gombrowiczowską lekturę:)
OdpowiedzUsuńCo do "Ferdydurke" to niezrozumiałe jest dla mnie czytanie tej książki w gimnazjum, kiedy zamiast go zrozumieć, uczniowie jedyne co robią to śmieją się z "pup" i "upupień". 3 klasa szkoły średniej - najwcześniej!
Ja uwielbiam "Ferdydurke" jednak zdecydowanie "Iwona, księżniczka Burgunda" i, przede wszystkim, "Kosmos" to dla mnie istne arcydzieła! Polecam:)
Dziękuję ci za tę wypowiedź. Z pierwszą częścią zgadam się całkowicie. Gombrowicza trzeba nauczyć się czytać, dostrzec głębie jego utworów -wówczas lektura jego dzieł staję się wyborną intelektualną ucztą :)
UsuńByć może źle mnie zrozumiałaś, ale ja nie omawiałam tej książki w gimnazjum w klasie, na lekcjach. Sama, ze zwykłej ludzkiej ciekawości zajrzałam - i jak pisałam, nie zawiodłam się. Gombrowicz urzekł mnie od początku.
Od czasu do czasu wracam i odświeżam sobie opowiadania z tomu "Bakakaj". Są naprawdę dobre.
Pamiętam jak w liceum trudno mi było zrozumieć książki Gombrowicza. Teraz patrzę na niego zgoła inaczej. Z chęcią bym przeczytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zachęcam. Pokazuje Gombrowicza całkiem w innym świetle, choć nie robi to w sposób ściśle naukowy, nudny i przydługi. Zabawnych anegdotek jest tu sporo :)
UsuńRównież jak Awiola za czasów szkolnych nie umiałam odnaleźć sensu w jego prozie, teraz mam całkiem iiny punkt widzenia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że jednak zmieniłaś swój punkt widzenia Gombrowicza :)
UsuńJuż do Ciebie zerkam.
Gombrowicza uwielbiam i z chęcią przeczytałabym tą książkę, z ogromną chęcią!
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam. Pani Siedlecka ma dar opisywania ludzi. Robi to niezwykle swobodnie, luźno, ale i niezmiernie ciekawie.
UsuńNie czytałam wprawdzie jej innych książek, ale wiem, że stworzyła ich jeszcze kilka, m.in. o Zbigniewie Herbercie, Witkacym.
Będę pamiętać - jejku mam tyle do czytania, życia mi nie starczy:) Dodaję Twój blog do listy. Strasznie mi się tu podoba:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Są bardzo pokrzepiające :) Ciebie obserwuję od prawie samego początku mojego blogowania.
UsuńTeż boję się tego, że nie wystarczy mi życia, abym przeczytała wszystkie wartościowe lektury. Tym bardziej, że sporo z nich powstaje obecnie, na bieżąco.