10 listopada 2013

Wplątany

Pragnienie zmiany. Chęć odcięcia się od  bolesnych wspomnień i nużącej teraźniejszości. Marzenie, któremu bezwzględnie się podporządkowano. I efekt nie do końca taki, jakiego się spodziewano. Jednym słowem: życie! – w jego czystej, każdemu znanej formie, bez zbędnych upiększeń i idealizacji. Podobne do każdego innego istnienia – pełnego prób, porażek, błędów, ale i  sukcesów czy chwil uniesień. Egzystencja rytualna (?), powtarzalna(?) nudna (?)…

Książka Jay’a Pariniego nosząca nieco perwersyjny tytuł „Gry miłosne” na pewno do nudnych nie należy. Wręcz przeciwnie – czyta się ją z zapartym tchem, odkrywając kolejne faty z życia głównego bohatera, Alexa Massoliniego, który latem 1970 roku porzucił studia i wyjechał na włoską wsypę, Capri, by odnaleźć siebie, przewartościować własne życie i uporać się z tragiczną śmiercią brata. W tym pomóc ma nowa praca w charakterze sekretarza jednego z najbardziej uznanych współczesnych twórców literackich – Ruperta Granta. Alex nie tylko chce pracować dla tego człowieka, on pragnie się od niego uczuć – sam jest niespełnionym poetą, marzycielem i idealistą. To właśnie te cechy sprawią, że bardzo szybko ulegnie apodyktycznemu sposobowi bycia Granta, zostanie przez niego niejako wchłonięty, pozbawiony tej części jestestwa, która stanowi o jego niepowtarzalności. Znajdzie się w samym centrum intelektualnych zależności oraz erotycznych manipulacji.

Na Capri pozna smak nie tylko regionalnych przysmaków i doskonałych trunków, pozna smak miłosnej żądzy, silnego pożądania oraz niewinnej przyjaźni damsko –męskiej; zmierzy się z oszczerstwami i kpinami na swój temat. Dojdzie do tego, że będzie rywalizował z Rupertem o jego muzę – młodą kochankę, delikatną i naturalną Angielkę, w żaden sposób nie pasującą do despotycznej osobowości pisarza. Ale/ Capri to wyspa pozorów i tajemnych układów….

Wraz z ubywająca liczbą stron, czytelnik obserwuje metamorfozę Alexa, który z niezdecydowanego i rozchwianego chłopca, staje się świadomym mężczyzną, znającym własną wartość i umiejącym o nią zawalczyć. Przeradza się w człowieka, który mimo własnych słabości i niedociągnięć, wie po co żyje i jest w stanie to skrupulatnie realizować. Jednak zanim to uczyni, musi się wyplątać z pajęczyny układów, zobowiązań i… nieodwzajemnionej, destrukcyjnej miłości.

Oprócz głównego wątku, jakim są bez wątpienia losy Alexa i jego konfrontacja z dalekim mu światem „wielkiej literatury”, ważne miejsce w tej powieści odgrywają dygresje na tematy literackie toczone zwykle pomiędzy Grantem a jego przyjaciółmi, także pisarzami. Najczęściej bohaterowie ci są autentycznymi postaciami z literackiego półświatku, i tak odnajdujemy tu: Grahama Greene’a, W.H. Audena czy Howarda Austena. Sam Rupert Grant był wzorowany na Robercie Gravesie. Ponadto w „Grach miłosnych” pobrzmiewają echa wojny w Wietnamie oraz jej tragicznych skutków. Niejednokrotnie w tej kwestii padają dobitne słowa, ironizujące polityczne poczynania ówczesnego prezydenta USA, Nixona. 

Jest to powieść napisana z rozmachem, ale i wyczuciem, swego rodzaju taktem, wrażliwa na piękno oraz cierpienie. Wartka akcja – opowiedziana mistrzowskim stylem Pariniego - uwodzi czytelnika, przenosząc go w klimatyczny rejon włoskiej wyspy, gdzie osobowości się przenikają, wojna jest tematem odległym, a króluje szeroko pojęta sztuka. „Gry miłosne” to książka wielopłaszczyznowa, opowiadająca o intelektualnych poszukiwaniach, emocjonalnym dojrzewaniu – metamorfozie, którą przynosi (i wymaga) samodzielne życie. Dlatego „Gry miłosne” polecam wszystkim – bez wyjątku!


„Gry miłosne” Jay Parini, wyd. Świat Książki
liczba stron: 318

Moja ocena: 9/10

*źródło zdjęcia:  Empik

14 komentarzy:

  1. Ech, przeczytałam jednym tchem - Ty to mnie zawsze oczarujesz. Nie mam wyjścia - dodaję do chcę przeczytać :)). Dzięki x.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Przyznam, że sama nie spodziewałam się aż tak dobrej lektury :)

      Usuń
  2. Brzmi bardzo intrygująco. Ostatnio czytałam pewną włoska powieść, która na swój sposób oczarowała mnie klimatem, atmosferą i swego rodzaju osobowością. Widzę, że powyższa książka również jest niezwykle ciekawa i wielopłaszczyznowa, dlatego dam jej szansę, jak trafi tylko w moje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, "Gry miłosne" to bardzo klimatyczna opowieść. Mam nadzieję, że jeśli uda ci się ją przeczytać, nie zawiedziesz się jak ja.

      Usuń
  3. Udało Ci się mnie zachęcić. Lubię takie klimatyczne powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś wpadnie w moje ręce, ale póki co nie dodaje ją do swoich planów.

    OdpowiedzUsuń
  5. I tym razem to nic dla mnie. Sama okładka wzbudza we mnie dreszcze.. Jeszcze Włochy, które Pani Kosowska tak bardzo mi obrzydziła... Tylko mała wzmianka o nich sprawia, że mówię nie. No i w ogóle to nie moje klimaty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie każdego da się zadowolić. Zresztą, nie na tym to polega :)

      Usuń
  6. Nie słyszałam o książce, a Capri z Twojej recenzji mnie już oczarowało:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Capri z "Gier miłosnych" to cudowna, ale i nieco tajemnicza wyspa, która silnie oddziałuje na bohaterów. Czasami miała wrażenie, że jest ona jakby jeszcze jedną postacią - łączącą wszystkie inne.

      Usuń
  7. Powiem Ci, że mnie zainteresowałaś, lubię autentyczne postacie, gdy są przemycane do fabuły, brzmi naprawdę zachęcająco,a tytuły wcześniej nie znałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie zainteresować.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...