Zalała
nas fala dziadostwa. I wcale nie chodzi o produkty sprowadzane z Chin, ale o bełkot
literacki, który coraz silniej zalewa polskie księgarnie. Każdy miesiąc
przynosi przecież kilkanaście premier książek, z czego co najmniej klika - jeszcze
przed wydaniem - zostały uznane za bestsellery roku.
Niby pisać każdy może.
Żyjemy w demokratycznym państwie, gdzie obowiązuje wolność słowa i wyznawania
własnych przekonań. I nikomu nie będę odbierać tych praw, ale po co pisać,
jeśli nie ma się nic ciekawego do powiedzenia? Za
pióra chwytają coraz częściej ludzie młodzi, niedoświadczeni. I to nie jest
złe. Literaturze potrzeba powiewu świeżości, oryginalnego spojrzenia, niebanalnych
pomysłów, ale i sensownego wykonania. A jeśli taka osoba jest w stanie w ciągu
roku stworzyć dziesięć pozycji – schematycznych, mało odkrywczych i przez to
zwyczajnie nudnych, to na pewno nie jest pisarzem. Przypomina bardziej rzemieślnika,
który z pisania uczynił zwyczajny fach, sposób na zarabianie pieniędzy. Ona
produkuje książki, a nie je pisze.
Chodząc po księgarniach,
coraz częściej zauważam na głównych półkach książki celebrytów, których znana
twarz na okładce stanowi najczęściej gwarancję dobrej sprzedaży. Tworzą oni zazwyczaj autobiografie, uważając,
że ich życie jest (lub było) na tyle ciekawe, że warto się nim podzielić z
innymi, a przy okazji – po raz kolejny – zabłysnąć. Są przecież artystami!
Grają, czasami wspaniałe role, dlaczego więc by nie mieli napisać równie dobrej
książki? Odpowiedź jest prosta, bo - zazwyczaj - się na tym nie znają. Tak jak aktorstwa,
dobrego pisarstwa trzeba się wyuczyć. Przecież nie każdy rodzi się z
odpowiednią dykcją, barwą głosu, tak samo też nie każdy rodzi się z talentem literackim…
O gustach,
co prawda się nie dyskutuje, ale nie ukrywajmy, że pewne pozycje nie zasługują nawet
na miano książek. Stanowią zlepek słów, czasami pozbawiony ładu, w którym akcja
toczy się wolno albo jest aż nazbyt przewidywalna. Biorąc do ręki taką powieść,
wyrywały czytelnik prawdopodobnie przewertuje ją do końca, nieco mniej
cierpliwy – odłoży ze złością, przeklinając siebie w duchu, że wydał na takie
dziadostwo kilkadziesiąt złotych.
A wy co o
tym myślicie? Jak „bronicie się” przed stratą czasu i pieniędzy? Macie jakieś sposoby,
według których oceniacie książki w
księgarni? Na jakiej pozycji i dlaczego zawiedliście się ostatnio?
*źródło zdjęcia: Klik
Zawsze przed kupieniem książki czytam o niej w Internecie, nie kupuję w ciemno - nie zdarza mi się, chyba że na wyprzedaży - wiem, że dużo nie stracę, jeśli wtedy zaryzykuję jakimś tytułem.
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo na jakieś książce się nie zawiodłam, ale co mnie osłabiło wśród, ekhm, nowości - książka Perfekcyjnej Pani Domu..Pomijając, że sam program jest dość żałosny i osoby w nim uczestniczące również. Nie, nie rozumiem co to znaczy nie umieć pozamiatać, wynieść kupy psa i poukładać rzeczy. Nie rozumiem.
Podobnie jak ty - nigdy nie kupuję w ciemno. Zawsze posiłkuje się internetowymi recenzjami i ocenami, choć nie zawsze pokrywają się one z moimi własnymi odczuciami.
UsuńWymienioną przez ciebie książkę pozostawię bez komentarza, choć nie, jeden nasuwa mi się na myśl, po co marnować papier?!
Tak jak napisałaś, pisać każdy może, ja dodałabym, że nie każdy musi kupować te czy inne wypociny. Nie kupuję książek na chybił trafił, wiem co mi się podoba, mam swoich sprawdzonych autorów i raczej nie idę na żywioł. Jeśli jakaś powieść wybitnie mnie interesuję, ale przypuszczam, że może to być Zonk, to po prostu ją wypożyczam z biblioteki. Tak w ogóle to unikam super poradników celebrytów, ich rady niewiele mnie interesują, nawet nie ciągnie mnie w ich stronę.
OdpowiedzUsuńPowieścią, która ostatnio mocno mnie rozczarowała był "Ogród Kamili". Tytuł ten wychwalany jest pod niebiosa, a tak naprawdę jest stekiem bzdur, dobrze, że ją wypożyczyłam, przynajmniej nie musiałam mścić, że źle wydałam pieniądze ;-)
Oj, tak - super poradniki pseudogwiazd, czy rzecz o tym, jak znani z tego, że są znani robią "karierę literacką", wypisując brednie i zarabiają na nich pieniądze.
UsuńAch, to książka pani Michalak. Słyszałam o niej naprawdę różne opinie. I szczerze przyznawszy nie mam ochoty się z nią zapoznawać. Czuję, że nie przypadłybyśmy sobie do gustu. Podobnie zresztą było w przypadku Magdaleny Witkiewicz i jej "Ballady o ciotce Matyldzie".
Tyle że w tym przypadku wydałam pieniądze. Dobrze, że to było na wyprzedaży :) .
UsuńKtoś to "dziadostwo" kupuje. Ty - nie, ja też nie, więc kto? Przyznać się :)
OdpowiedzUsuńJak patrzę na internetowe strony o książkach, to wygląda na to, że sporo ludzi to kupuje. ;-)
UsuńOj tak, na takich stronach aż roi się od podobnych pozycji. A i zainteresowanie nim rośnie. Nie wiem tylko, dlaczego...
UsuńCałkowicie się z tobą zgadzam! Mądre słowa!
OdpowiedzUsuńTo już nie jest denerwujące, to już jest przesada. No bo ile razy można chwytać książkę, którą trudno ocenić jako literaturę piękną?! No bo ile razy można złapać się na naiwności?!
W jaki sposób się bronię - czytam sprawdzonych autorów. Daję szansę tylko raz debiutantom - jeżeli zawiodą, bardzo ciężko jest mnie znowu "przekupić" do ich pozycji. "Prawdziwych" książek jest wiele, naprawdę , tylko że zawsze są zasypywane "niczym".
Bardzo dziękuję za opinię. Podobnie jak ty, rzadko kiedy decyduje się na nową pozycję autora, który raz mnie już zawiódł. Trudno mi się wyzbyć wtedy nabytych już uprzedzeń. Może to jest nieco krzywdzące, ale tak funkcjonuję w świecie literatury.
UsuńRany, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że ktoś o tym napisał. Sama sobie powoli odpuszczam takie tematy, bo czuję się jak wredna zrzęda.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy jestem wredną zrzędną. Na pewno jestem wielką złośnicą! A ten temat jest mi szczególnie bliski, bo uwielbiam książki, ale te prawdziwe - z przesłanieM, dobrą fabułą, interesującymi dialogami i bohaterami, napisane z polotem i lekkością. A nie sztuczne i wymuszone twory, które pisze się na chybcika, bo termin goni.
UsuńJa staram się nie odwiedzać księgarni, bo mnie szlag trafia, jak widzę na okładce danej książki twarz kolejnego celebryty, dlatego książki kupuje na allegro, bo tam najtaniej.
OdpowiedzUsuńOj, mnie też trafia... Ale nie umiem sobie odmówić tej przyjemności. Bo gdzieś tam na półkach - tak nisko, że prawie przy ziemi lub znowu za wysoko są upchnięte dobre książki, warte mojej uwagi. Lubię je odkrywać, ale podobnie jak ty najczęściej kupuję przez Internet - jest zdecydowanie taniej.
UsuńKtoś jednak te książki czyta, czyli jest dla kogo je pisać. Mam jednak podobne odczucia do Ciebie.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Cóż, papier wszystko przyjmie, a człowiek wszystko może przeczytać. Ale ja nie lubię marnować swojego czasu na tytułowe dziadostwo. Cieszę się, że podzielasz mój sąd :)
UsuńKsiążek celebrytów nie czytam, bo ich życie zwyczajnie mnie nie interesuje - wolę biografię D.H Lawrence'a, którym jaram się strasznie :) Jak omijać badziew? Szczerze mówiąc najlepszym rozwiązaniem jest czytanie blogowych recenzji. Jeżeli chcę poznać opinię o danej książce wpisuję w wyszukiwarkę jej tytuł hasło recenzja, blog i gotowe :) Fakt, że niektórzy czasem troszkę połechtają jakiś kicz, jeżeli np. otrzymają go od autora, jednakże nie zdarza się to na tyle często, aby wybrzydzać.
OdpowiedzUsuńDrugim rozwiązaniem jest zapytanie się kompetentnego pracownika danej księgarni. Albo takiego, który chociaż się rozeznaje, Ostatnio pewien Pan próbował mi wcisnąć przy kasie książkę "fantasy". Pytam się go czy jest podobna do tej i do tej. Pan mówi, że oczywiście! Toteż mu podziękowałam, bo ta do której była porównana ta polecana, napawa mnie szczerym obrzydzeniem :)
Po trzecie... patrzę na okładkę. Niby nie powinno się po niej oceniać, a jednak nie jeden chłam tym sposobem ominęłam. Jeżeli jest podobna do danej serii, która nie cieszy się moją przychylnościa , zwyczajnie po nią nie sięgam, oszczędzając czas, pieniądze i nerwy :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję za Twoją odpowiedź. Zgadzam się z nią. Podobnie jak Ty poszukuję recenzji danych książek, przed ich zakupem, w Internecie, choć kilka razy się zawiodłam... Ale uznajmy to za "ryzyko zawodowe". :)
UsuńPodoba mi się jak załatwiłaś tego sprzedawcę. Szczerze mówiąc, nienawidzę takich natrętnych ludzi. Rozumiem, że to ich praca, ale gdy taki się do mnie doczepi, to mam jedynie ochotę wyjść ze sklepu.
Pozdrawiam również :)
Na szczęście ja mam nowości za darmo, albo z biblioteki, albo od wydawnictwa, rzadko kupuję coś sama,a jak kupuję, to już "przebadane" pozycje, które wiem, że warto i że muszę mieć na półce.
OdpowiedzUsuńSzczęściara z Ciebie. Możesz sporo zaoszczędzić, bo książki to bardzo drogi biznes...
UsuńPoleganie na blogowych recenzjach nie zawsze dobrze się kończy. Znam co najmniej kilka autorek, które piszą przeciętnie (żeby nie powiedzieć: źle), a mimo to są uwielbiane przez wiele blogerek. Każdemu podoba się co innego - ok. Ale czasem można się bardzo pomylić. Tutaj chyba należy opierać się na opiniach osób co do których wiemy, że mają podobny do nas gust.
OdpowiedzUsuńMożna przeglądnąć daną książkę, przeczytać jej fragment, żeby chociaż w minimalnym stopniu zapoznać się ze stylem autora, zapytać bibliotekarza (tradycyjny sposób, polecam;) Mimo wszystkich tych środków chyba każdy z nas kupił kiedyś książkę, która okazała się po prostu zła.
Niestety, pomyłek także w sferze książkowej nie da się uniknąć.
UsuńZanim sięgnę tudzież kupię książkę czytam opinie o niej :P To mój sprawdzony sposób. Mam kilka blogerek, których gust jest przybliżony do mojego i których opinii mogę ufać w 100 %
OdpowiedzUsuńSprawdzony, ale i skuteczny - jeśli rzeczywiście gustujecie w podobnych gatunkach :)
UsuńJeśli mam ochotę-wypożyczam. Jeśli chcę ją przeczytać kilka razy, w dowolnym czasie-kupuję. Raczej nie decyduję się na przeczytanie/kupienie czegoś, tylko na podstawie opinii innych, choć naturalnie je czytam. Bardzo często napotykam na odmienne gusta(głównie na lubimyczytać). To co ludzi tam piszących zachwyca-mnie denerwuje i na odwrót.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze tak dawno tu nie zaglądam- brak czasu. Jeśli masz ochotę i czas to serdecznie zapraszam do siebie, na nową notkę.
Oj, tak podział na lubimyczytać jest ogromny. Z jednej strony to ciekawe, z drugiej - nie raz już się zawiodłam, bo zaufałam opiniom innych.
UsuńDoskonale cię rozumiem - także przełom listopada i grudnia nie należał u mnie do najłatwiejszych. Już do ciebie zerkam :)
Dobre pytanie... Ja zazwyczaj nie kupuję książek, których autorami są gwiazdy filmowe, muzyczne czy prezenterzy telewizyjni. Moim zdaniem w większości to wymysł jak im nabić kieszenie. Z drugiej strony często zaglądam w księgarni do ksiązki i czytam kilka/kilkanaście stron (moje tempo jest dość szybkie, więc nikt nie gania mnie po sklepie, że darmowo czytam:P) i jeżeli mi się podoba, ryzykuję. Niezawodne są też opinie o danej lekturze w internecie, zwłaszcza niektórych użytkowników. Im więcej pozytywnych, tym bardziej daję się przekonać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Niestety, aż tak szybko nie czytam. Zresztą, w sklepowym tłumie nie jestem w stanie się skupić.
UsuńPozdrawiam również :)
Staram się bronić, ale też się na jedną sztuczkę złapałam. Na fali popularności serialu, kupiłam mamie w prezencie biografię Anny German (autorstwa znanej pisarki, która już sporo biografii napisała - w internecie same pochwały były). Myślałam, że będzie ciekawa i pełna informacji, ale nijakość w końcu wyszła na wierzch ;/. Dobrze, że jeszcze płytę kupiłam - przynajmniej prezent jako całość się podobał.
OdpowiedzUsuńNie da się uniknąć choćby jednej pomyłki. Niestety... :(
UsuńJest ciężko, coraz więcej autorów przypada na jednego czytelnika :-)
OdpowiedzUsuńTo też rzeczywiście może sprawiać pewien dyskomfort. Sama czasami mam wrażenie (szczególnie przeglądając wasze blogi), że jestem okropnie zacofana jeśli chodzi o literaturę. A przecież czytam wiele i często.
Usuń