18 maja 2014

Walcząc z żałobą

Jak pogodzić się z powolnym umieraniem dziecka? Jak znaleźć siłę na to, by wspierać je w ostatnich dniach? Jak żyć po jego śmierci? Jak pogodzić się z losem i odnaleźć spokój? Już samo zadawanie podobnych pytań potrafi zranić do głębi kochających rodziców, którzy przecież pragną dla swoich dzieci długiego, szczęśliwego i pomyślnego życia, a nie strzykawek, kroplówek, operacji, chemioterapii, wstydu i łez. To wszystko, przepełnieni rodzicielką miłością, wzięliby na siebie – gdyby tylko było można. Niestety, tak nie jest i coraz częściej na poważne choroby zapadają młodzi ludzie i dzieci – często zbyt słabi na długą i wyczerpującą walkę…

Lutgard van Heuckelom była matką chorej na nowotwór mózgu Miriam. Przez cztery lata walczyła o życie córki i przyglądała się jak każda szansa na normalność ginie w starciu ze skomplikowaną chorobą. Patrzyła na powolną agonię córki, dla której wyśniła wspaniałe życie, która zmieniała jej własny świat, nadała mu nowych, niepowtarzalnych barw. „Dziękuję Ci, Miriam” to więc osobiste, głębokie i szczerze świadectwo matki próbującej poradzić sobie z bólem po stracie córki, szukającej siły do dalszego życia  - już bez niej. Autorka szuka skutecznej metody na pozbycie się przygniatającego i zatruwającego jej życie bólu, szuka metody, która jednoznacznie ją od niego odetnie, sprawi, że będzie -  może nie z radością, ale ze spokojem, bez łez i przykrych wspomnień  - witać nowy dzień.

Na ulicy jest cicho.       
Nie mam odwagi wyglądać na zewnątrz.      
Nie mam odwagi widzieć ludzi.
Boję się, że o coś zapytają.         
Boję się, że coś będę musiała odpowiedzieć…” *     

 „Dziękuję Ci, Miriam” odwołuje się od roli cierpienia w życiu każdego człowieka,  jego obecności i konieczności zaakceptowania. Kto się na nie nie zgodzi, stanie się zgorzkniały, otępiały, pełen nienawiści. Kto jednak odważy się jej przyjąć, ten zostanie umocniony wewnętrznie, obdarzony prawdziwą siłą. Żałoba to proces niezwykle indywidualny, ale myślę, że ta pozycja potrafiłaby tchnąć ziarenko optymizmu i wiary w lepsze czasu nawet w tych, najbardziej zrozpaczonych. 

Ta króciutka książeczka jest piękna nie tylko ze względu na wymowę, ale także ze względu na formę. Napisana prozą poetycką pomimo swej ekspresyjności  - zdań krótkich, eliptycznych, urwanych - jest niezwykle pomyślana i zaplanowana. Każde zdanie ma tu niezwykłą wagę, każde po coś zastało zapisane, coś oznacza. Każde zapewne też pomagało oczyszczać się autorce z emocji, uzdrawiało ją z bólu i rozpaczy.  

Wszystkich tych, którzy nie boją się czytać o smutku, cierpieniu i śmierci zachęcam do lektury „Dziękuję Ci, Miriam”. To niezwykłe studium metamorfozy kobiety, która po śmierci córki walczyła z samą sobą o spokój ducha i możliwość pogodzenia się z losem.  


„Dziękuję Ci, Miriam” Lutgard van Heuckelom, wyd. POLWEN
liczba stron: 88
*cytat pochodzi z książki, s. 17

29 komentarzy:

  1. Lubię takie życiowe, głębokie książki. Dawno takiej nie czytałam. Psychologiczne studium cierpienia. Z chęcią bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie książki należą do moich ulubionych... Polecam Ci tę książkę. Myślę, że by do Ciebie trafiła.

      Usuń
  2. Ja niestety nie dam rady zmierzyć się z tematyką tej książki, ponieważ jest mi ona dosyć bliska. Sama przeżyłam coś podobnego, co prawda w nieco innym formacie, ale mimo wszystko śmierć dziecka zawsze boli bez względu na to czy jest nagła, czy powolna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra recenzja. A książkę z chęcią przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tematyka ciężka, ale tytuł sobie zapiszę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisz. Może kiedyś nadarzy się odpowiedni moment...

      Usuń
  5. Hmm..zaciekawiłaś mnie ta pozycją xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka z pewnością piękna, ale myślę, że trzeba dla tego tytułu znaleźć odpowiedni czas i porę. Książka, zamiast tchnąć we mnie optymizm, jeszcze bardziej by mnie pewnie zdołowała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak. Książka pozostawia po sobie ogromny materiał do przemyśleń, wiele emocji... Czytałam ją w nocy i to nie była dobra pora. Czułam prawie na własnej skórze to osamotnienie autorki, jej ból...

      Usuń
  7. Czuć, że to dobra książka, ale niestety psychicznie nie mam siły :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki specyficzny język to wyzwanie, którego z chęcią bym się podjęła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Trudna lektura. Nie wiem czy mam teraz wystarczająco dużo siły, aby przez nią przebrnąć. Może później...

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeżyłam śmierć i żałobę dziecka. To bardzo trudne przeżycie. Nie wiem czy dam radę ponownie przez to przechodzić, chociażby na stronach książki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, bardzo ci współczuję kochana i doskonale rozumiem, że nie chcesz tego powtarzać. W takim wypadku naprawdę lepiej jest zrezygnować z lektury...

      Usuń
  11. Czytałam "List do Miriam" i "Dziękuję ci, Miriam" - nie wiem, która część była wcześniejsza, ale poruszyły mnie obydwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Listów..." niestety nigdzie nie mogę znaleźć.

      Usuń
  12. Lubię Twój blog za to, że wyszukujesz książki "inne" ze względu na temat jaki poruszają i jego trudność, takie które prawdopodobnie trafiłyby także w mój gust. Tą pozycją mnie zaintrygowałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te słowa :) Cieszę się także, że udało mi się Cię zainteresować. Naprawdę polecam tę książkę.

      Usuń
  13. Bardzo, ale to bardzo ciekawa książka! Naprawdę mnie zaciekawiłaś;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie opisałaś tę książkę, ale ja nie dam rady jej przeczytać, omijam książki odnoszące się typowo do żałoby, bo sama straciłam najbliższą mi osobę...

    OdpowiedzUsuń
  15. Niewiele stron, ale widać, że wiele emocji.
    Na takie lektury trzeba znaleźć odpowiedni moment :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda.Przez nieprzygotowanie można przeżyć wstrząs.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...