15 października 2013

Siła (kobiecej) przyjaźni

Czy można przewidzieć przyszłość? Jak się do niej przygotować? Czy śmierć jest końcem wszystkiego? I co znaczy prawdziwa rodzina? Pytania różnorodne, bo i książka, w której pośrednio można na nie znaleźć odpowiedzi jest różnorodna (rzecz jasna pod względem tematyki i problematyki).  
Sama historia zawarta w „Balladzie o ciotce Matyldzie” Magdaleny Witkiewicz nie jest zbyt porywająca. Ot, główna bohaterka, Joanka, staje na progu dorosłego życia. Została żoną, a niebawem zostanie i matką. W tych pełnych szczęścia, ale i momentami trudnych, chwilach wspiera ją jedynie ciotka Matylda – kobieta energiczna, żywiołowa, pełna temperamentu i wigoru. Niejako przewiduje ona swoją śmierć i zawczasu przekazuje Joance informacje o „rodzinnym biznesie” - którego wspólniczką zostanie z chwilą jej śmierci - oraz udziela rad niezbędnych do samodzielnego życia. Mało tego, Matylda niejako z zaświatów ingeruje w losy swojej siostrzenicy – pojawia się w snach, ostrzega, „zsyła” życzliwych i pomocnych ludzi. 

W dniu narodzin dziecka Joanki, umiera jej ciocia, a w życiu kobiety pojawiają się nowi ludzie, Kwiatkowscy. Oluś i Przemcio to bracia bliźniacy, potężnej budowy, budzący strach w niejednym przechodniu, choć za maską osiłków skrywają się tak naprawdę mężczyźni o gołębich sercach, wrażliwi na ludzką krzywdę, dobrzy i oddani. Odtąd będą nieustannie spieszyć Joance z pomocą, będą zjawiać się wtedy, kiedy ona jeszcze nie zdąży o nią poprosić. Zastosowanie mocno zarysowanego kontrastu w kreacji bohaterów - w tym przypadku wypadło miernie. Bowiem postacie te są słabo doprecyzowane, nieustannie się powtarzają i przyjmują podobne postawy, przez co wydają się sztuczne i mało realne. 

Warto jeszcze zaznaczyć że historia Joanki to w rzeczywistości zlepek historii każdego z nas. To opowieść o braku akceptacji, stracie najbliższych, zdradzie, trudach macierzyństwa, determinacji, marzeniach, przyjaźni, problemach w pracy, tęsknocie za miłością i potrzebie kochania. Wielką zaletą tej powieść jest próba stworzenia historii wielopłaszczyznowej. „Próba”, dlatego, że w efekcie żaden z powyższych problemów (wątków) nie został jednak dobrze rozplanowany i poprowadzony, w opisach brakuje lekkiego pióra – niektóre sytuacje aż nazbyt trącają brakiem realizmu. 

Ponadto „Ballada…” jest napisana nieco infantylnym stylem, pełnym niepotrzebnych powtórzeń, które – w mojej ocenie – nie spełniają swojej roli. Nie charakteryzują postaci, ale je ośmieszają; a ponadto wprowadzają czytelnika w stan irytacji i lekkiego znużenia. Ileż można słuchać westchnień o szanownej pani starszej („świeć Panie nad jej duszą”*) z ust dwóch potężnych osiłków?      
Właściwa część akcji jest dodatkowo przeplatana listami Joanki do ciotki, które dostarczają informacji o dawnym życiu obu kobiet. Korespondują one w wyraźny z sposób w przedstawianymi zdarzeniami - są jakby ich nieznaczną zapowiedzią, cichą sugestią. 

Szczerze przyznawszy, spodziewałam się więcej po tej opowieści. Zaintrygował mnie początek – „Wszystko zaczęło się od tego, że ciotka Matylda postanowiła umrzeć.*” – i zadecydowałam, że dam szansę tej książce. Czytało się szybko, jednak niekiedy bohaterowie doprowadzali mnie do szaleństwa, irytowali do granic możliwości, znaczna część ich dialogów była… sucha, pozbawiona energii i polotu, jakby wymuszona.

Powieść dobra dla zabicia czasu, zrelaksowania się (choć może niekoniecznie, skoro momentami przyprawiała mnie o ból głowy…)


„Ballada o ciotce Matyldzie” Magdalena Witkiewicz, wyd. Nasza Księgarnia
liczba stron: 295

Moja ocena: 5/10

*wszystkie cytaty pochodzą z książki 
źródło zdjęcia: Wydawnictwo Nasza Księgarnia

18 komentarzy:

  1. Wiesz co, świetna recenzja po której wiem, że jakoś nie ciągnie mnie do tej książki. Sztuczne postaci, suche dialogi - nie, to chyba nie dla mnie. No popatrz a taka przyjemna okładka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dałam się skusić tej okładce. Naprawdę przyjemna dla oka. Cóż, treść już niekoniecznie...

      Usuń
  2. Ile książek, tyle opinii. A mnie się akurat ta książka podobała nawet oceniam ją wyżej od słynnej ,,Szkoły żon'', lecz widać to wszystko kwestia gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest w blogowaniu najciekawsze - poznajesz opinie innych, czytasz i wyrabiasz sobie swoje własne :)

      Usuń
  3. Namieszałaś mi trochę w głowie, bo po tej lekturze spodziewałam się znacznie więcej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z taką myślą wzięłam się za czytanie "Ballady o ciotce...". Efekt - jak widać w recenzji.

      Usuń
  4. Lubię książki z tej serii. Takie lekkie czytadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że to dopiero pierwsza książka z serii "Babie lato" - być może w przyszłości sięgnę po następne.

      Usuń
  5. Gdy irytują mnie głowni bohaterzy to książka jest dla mnie przegrana, dlatego nie przeczytam tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niesamowicie denerwujące i smutne, gdy główni bohaterowie w jakiś sposób nie spełniają oczekiwań lub irytują. Przeszkadza to w czytaniu.

      Usuń
  6. Ksiażka zdecydownaie nie dla mnie.
    Zachęcam do odwiedzenia mojego bloga- nowa recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie : Nie ! A na początku jakoś tak wydawało mi się, że może być fajna...

    OdpowiedzUsuń
  8. O, a ja do tej pory raczej trafiałam na bardzo pozytywne recenzje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, czytałam wiele pozytywnych recenzji tej książki, choć zdarzały się i negatywne. Jak widać jestem w tej drugiej grupie...

      Usuń
  9. Właśnie przeczytałam inną książkę z tej serii , innej autorki "Niebieski migdały" i cóż lekkie czytadło, ale momentami tak zabawne, na jesienny gorszy dzień jak najbardziej dla relaksu i poprawy humoru, co do książki prezentowanej przez Ciebie to mam mieszane uczucia, ale do tej pory czytałam raczej dobre rekomendacje. W każdym razie jeszcze się zastanowię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje recenzje przedstawiają subiektywne refleksje na temat książek, mój punkt widzenia. Zwracam w nich uwagę na to, co według mnie jest ważne. Ta książka rzeczywiście mnie nie porwała, a momentami wręcz denerwowała. Ale rozumiem, że niektórzy mogą mieć inne zdanie. I je szanuję.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...