Gdy mówimy o II wojnie światowej, nie sposób
nie wspomnieć o czarnej karcie w dziejach ludzkości, jaką bez wątpienia były
obozy koncentracyjne oraz szerzące się w nich bestialstwo i okrucieństwo. Gdy
czytamy wspomnienia ludzi ocalałych lub chodzimy po terenach dawnych obozów,
zdanie: „Przeżyłam obóz koncentracyjny…” – wydaje nam się mocno odrealnione.
Jak można było żyć w takich warunkach? – do dziś niejeden nie znajduje na to
pytanie odpowiedzi.
Niemniej jednak, z milionów zamordowanych we
wszystkich obozach koncentracyjnych, jakiejś części udało się doczekać
wyzwolenia. Tak było także w przypadku Margot Kleinberger i jej najbliższej
rodziny. Przez wiele lat zmagała się ona z traumatyczną przeszłością, układała
sobie życie na nowo, próbowała zapomnieć, szukała szczęścia. Jednak gdy
spotkała się z rażącą niewiedzą o tym, co wydarzyło się tak niedawno –
przerwała milczenie. Spisała swe wspomnienia z pobytu w niemieckim obozie
przejściowym w Theresienstadt oraz rozpoczęła działalność edukacyjną w
szkołach, prowadząc liczne wykłady.
Margot Kleinberger urodziła się w 1931 roku w
Hanowerze jako córka państwowego inspektora bankowego Hermana Kreuzera - który
brał udział w I wojnie światowej, wspierając niemiecką armię - oraz jego żony Rose. Jej szczęśliwe, ale
krótkie dzieciństwo przerywa wybuch wojny, a co za tym idzie stopniowo
poszerzające się represje skierowane przeciw Żydom. Zanim trafia do obozu,
przebywa w różnych Domach dla Żydów, by w lipcu 1942 r. zostać wraz z rodziną
deportowaną do Theresienstadt – przejściowego nazistowskiego obozu pokazowego.
Jak sama Margot potwierdza, Niemcy potrafili doskonale się maskować i
manipulować opinią publiczną, która mimo powszechnie docierających faktów,
raczej im przeczyła, niż wierzyła.
„22 czerwca 1944
roku delegacja Międzynarodowego Czerwonego Krzyża chciała zwiedzić nasz obóz.
(…) W celu przygotowania na tę wizytę Theresienstadt został odpucowany.
Wszystkie fasady domów musiały zostać pomalowane, ulice odszorowano (…). Na
szybach dawnych sklepów, w których teraz leżeli starzy i chorzy umieszczono
wielkie malowane plakaty, całkowicie zakrywające wystawy. (…) Jak słyszałam
Komisja Genewska znalazła wszystko w porządku i w dobrym stanie. Nie mogłam
pojąć, jak ludzie mogą tak dać się omamić. Ale szybko pojęłam: ludzie widzą
tylko to, co chcą zobaczyć, Nikt nami się naprawdę nie interesował…”*
Autorka w niezwykle prosty, przejrzysty i
obrazowy sposób przedstawia obozową rzeczywistość. Pisze o wszechobecnym
głodzie, brudzie, wydzielającym się z martwych ciał fetorze oraz wybuchających
epidemiach. Wspomina o pseudomedycznych eksperymentach, którym była poddawana,
i które cudem przeżyła. W jej relacji nie brakuje jednak – paradoksalnie –
opisów nauki czy rozwoju obozowej kultury (szczególnie ważną rolę pełniły
orkiestra i teatr). Sama także korzystała z tajnych kompletów prowadzonych
przez wykształconych więźniów. Zdobywała na nich wiedzę, która – jak wierzyła
- będzie jej potrzebna w dalszym życiu.
Już na wolności…
„Oznaczona numerem…” to wstrząsające świadectwo
cierpienia człowieka odartego z człowieczeństwa, wyrwanego z normalnego życia i
przymuszonego do egzystencji w skrajnych warunkach. Niewinne dziecko w sytuacji
porażenia wojną szybko przestaje być dzieckiem. Jest mimowolnie przejęcia do
przejęcia części lub – niekiedy nawet – całości obowiązków spoczywających na
rodzicach. By przeżyć, musi pracować, stykać się ze śmiercią i przemocą. I choć
nie rozumie dlaczego, tak się dzieje, zmusza się do walki. Co dzień od nowa…
Margot nie skupia się jednak tylko na swoich
doświadczeniach skrupulatnie buduje portret własnej, wielopokoleniowej rodziny
– opisując ich zajęcia oraz wojenny los. Co ciekawe, opisuje również swoje
powojenne życie, trudności w uzyskaniu jakiejkolwiek pomocy. Jak sama przyznaje
jeszcze długo po powrocie do Hanoweru chodziła w obozowych ubraniach…
To, co się wydarzyło – jak pisze Margot – nie
może być zapomniane. I nie powinno. Trzeba o tym czytać, pamiętać, by nigdy już
podobna zbrodnia na ludzkości nie miała miejsca. Nie jest to łatwa lektura –
jest przecież zapisem dramatycznych przeżyć – ale, co nie ulega wątpliwości,
godna uwagi. Przez wzgląd na pamięć o historii i poległych w obozach
niemieckich.
„Oznaczona
numerem VIII/1387 przeżyła. Jako dziecko w Theresienstadt” Margot Kleinberger,
wyd. Wydawnictwo Millennium
liczba
stron: 170
*wszystkie
cytaty pochodzą z książki
Takie książki są bardzo trudną lekturą. Przepełnione cierpieniem i bólem, całą gamą emocji! Jednak trzeba wiedzieć co się wtedy działo, by już nigdy to się nie wydarzyło. Powinniśmy wiedzieć dlaczego teraz zamiast uczyć się na siłę jakiegoś jeżyka, bo jesteśmy zniewoleni mamy prawo wyboru w wolnej Europie... choć ostatnio robi się coraz gorzej... choćby ta Ukraina i konflikt z Rojsa;/
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, sytuacja na Ukrainie nie napawa optymizmem.
UsuńCo do książki - to zgadzam się z Tobą. Są to niezwykle emocjonalne lektury, czasami ciężkie do przebrnięcia, ale wciąż pozostają warte poznania.
Fantastycznie piszesz o książce. I choć rzadko sięgam po taką literaturę, o tej książce na pewno nie zapomnę
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jeśli nadarzy się ku temu okazja, koniecznie po nią sięgnij.
UsuńOd czasu do czasu sięgam po taką literaturę więc możliwe, że kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuńWierz mi, że ja też nie za często. To znaczy teraz. Kiedyś czytałam jedne po drugich... Dziś już bym się na to nie zdobyła.
UsuńTrudna lektura, ale trzeba takie książki czytać aby pamięć o tych ludziach nie umarła.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńZachęcam więc do sięgnięcia.
Bardzo ciężko mi czytać o obozowym życiu. Jakoś czuje się okropnie na myśl, że tyle niewinnych istot musiało cierpieć bez powodu. Oby więcej nikogo nie spotkał taki los. Przyznam, że nie czuje się na siłach, aby czytać wojenne książki, ale z drugiej strony wiem, że powinno ocalić się takie historie od zapomnienia.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - ocalić od zapomnienia...
UsuńCyrysiu, nie przejmuj się i nie czytaj ich na siłę. Szkoda nerwów i emocji, bez których lektura podobnych książek się nie obędzie.
To nq pewno bardzo emocjonalna książka. Zawsze przy takiej tematyce, targają mną przeróżne odczucia.
OdpowiedzUsuńChyba jak każdym, ale myślę, że to dobrze.
UsuńChętnie przeczytam. Warto czytać literature wojenną, aby przekonać się, jak było naprawdę, i aby takie sytuacje już nigdy nie miały miejsca.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wykazujesz odwagę.
UsuńMam nadzieję, że uda ci się kiedyś zapoznać z historią Margot.
Mój mąż interesuje tematyką II wojny, a wg Twojej recenzji ksiązka powinna i mnie sie spodobać. Może sprawię mężowi na prezent ...
OdpowiedzUsuńJa także interesuję się tą tematyką. Zresztą uważam, że każdy szanujący się Polak powinien mieć przyjemniej podstawową wiedzę na ten temat. Wszak to historia najnowsza, dziejąca się zupełnie niedawno. Ale jak się okazuje wielu nawet nie jest w stanie podać kilku najistotniejszych faktów czy dat. To bardzo smutne..
UsuńII woja światowa zawsze mnie interesowała. Myślę, że książka mogłaby się okazać interesującym zbiorem informacji.
OdpowiedzUsuńRówniez uważam - że nie wolno zapomnieć o tym co się stało. Trzeba pielęgnować w sobie historię i świadomość czasów wojny!
Otóż, to. Piękne słowa.
UsuńKsiążka to rzeczywiście zbiór informacji na temat - przede wszystkim - losów Margot i jej rodziny, ale także funkcjonowania obozu, represji Niemców, stosowanych aktów przemocy.
Książka jest zdecydowanie warta przeczytania. Ja jednak jeszcze póki co sie wstrzymam, gdyż teraz pewnie nie byłabym jej w stanie dokończyć.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Nie nalegam. Nie naciskam. Ja tu tylko recenzuję :) i opowiadam wam w pewien sposób o książkach, które na mnie wywarły wrażenie lub - rzadziej - mnie rozczarowały. Mam nadzieję jednak, że kiedyś odważysz się i przeczytasz tę książkę.
UsuńNajbardziej podoba mi się to, że to nie opasłe tomisko nudzące opisane bez ładu i składu. Takie książki po prostu powinny być pisane z góry do dołu z sensem i bez zbędnego zapętlania kół. Oczywiście ja będę jej poszukiwać wytrwale :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku dla mnie nie ma znaczenia czy książka ma 50, 100 czy 500 stron. Zawsze pozostaje przerażającym świadectwem ludzkiego dramatu i cierpienia. Czyta się je często szybko, ale i z szacunkiem - wszak to było czyjeś życie! Czyjaś część życia, która naznaczyła na resztę.
UsuńPrawda, że czasami owe wspomnienia nie są pisane doskonale, zawierają sporo błędów, ale trzeba się liczyć z tym, że nie wszyscy, którzy przeżyli obozy i II wojnę światową, byli ludźmi wykształconymi. Często po pióra sięgali ci niewykształceni, ale pragnący ocalić od zapomnienia swoją własną tragiczną historię oraz dać świadectwo zbrodni na ludzkości, jakiej dopuścili się okupanci.
Chciałabym przeczytać. Kiedyś częściej sięgałam po lietaraturę obozową i chociaż za każdym razem było to ciężkie emocjonalnie przeżycie to jednak wiem, że warto.
OdpowiedzUsuńMam takie samo zdanie :)
UsuńLiteratura obozowa jest mi bardzo bliska. Na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że będziesz chciała przeczytać :)
UsuńJuż mnie trochę poznałaś... :)
OdpowiedzUsuńTroszeczkę :)
Usuń