O hejterach
słyszał chyba każdy. Są zmorą Internetu, jego efektem ubocznym, zbędnym
balastem… Przepełnieni nienawiścią i agresją, poukrywani pod idiotycznymi nickami
lub - co częściej - całkiem anonimowo ośmieszają, wytykają i krytykują wszystko i wszystkich
dookoła – bo szczerze tego nienawidzą. Nie potrafią znieść sukcesu innych. On
ich dobija. Jak to? On – taki lamus – wygrał?!
Udało mu się? Przecież ja jestem lepszy! O nie, na pewno sam do tego nie
doszedł. Albo nieźle posmarował, albo dziany tatuś mu załatwił. Tak,
tłumaczą sobie własne niepowadzenia i porażki. Bo ja nie wierzę, że większość z
nich ma super życie i tak dla relaksu obsmarowuje ludzi w Sieci (choć pewnie i
tacy się znajdą – świat jest pełen dziwaków…). Ta chora potrzeba dołożenia
komuś, sprawienia mu bólu, musi skądś wypływać, musi mieć swoją przyczynę.
Prawdopodobnie duża część z nich w ten sposób rekompensuje sobie swoje nieudane
życie, wyładowuje gromadzoną złość, dowartościowuje się. Pisząc te swoje
bezpodstawne i nierzadko bezwzględne komentarze, hejter ma jeden cel – równo
dokopać wszystkim...
Na pewno
widzieliście takie hejterskie komentarze, może część z Was i ich doświadczyła….
Przesycone nienawiścią, pełne pogardy, nierzadko wulgarne, pisane tym wielce
oburzonym tonem. Istna masakra! I ja taki komentarz znalazłam na swoim blogu.
Raz. Na szczęście. Owszem, liczyłam się z tym, jak zakładałam bloga, że komuś
może się nie spodobać, jak piszę i o czym piszę. Spoko. Nie każdy musi to
lubić. Ale trochę zabolało mnie to, że ktoś krytykuje moje prywatne życie. Tak
po prostu, dodając komentarz, a nie znając mnie. Na podstawie krótkiej
wzmianki, hejter stworzył sobie swoją
wyimaginowaną wizję mojego życia i ją skomentował. Na swój sposób, rzecz jasna.
Nie dałam się jednak sprowokować i zwyczajnie usunęłam komentarza. (Chamstwa
nie toleruję.) I to jest chyba na nich jedyna rada – po prostu olać,
zignorować, a przede wszystkim nie przejmować się uwagami takiego
nienawistnika.
Pamiętajmy,
że hejtować potrafi każdy, a krytykować niewielu. Bo konstruktywna krytyka to
też rodzaj sztuki, która trzeba dobrze opanować…
Tak w ogóle,
post ten miał być zatytułowany „Hejter, czyli Polak?”. Bo -według mnie - hejtowanie to taka
nasza narodowa choroba, która siedzi w każdym, ale ujawnia się – na szczęście –
u niektórych. Tak naprawdę, hejterzy są, byli i będą. By hejtować, wcale nie
potrzebny był Interenet. On jedynie ułatwił sprawę opcją „dodaj komentarz jako
anonimowy” oraz możliwością zakładania przeróżnych fanpejdży przeciw czemuś lub
komuś – np. oburzeni występem Conchity Wurst Polacy już kilka godzin po wstępie,
naśmiewali się z niej na specjalnie do tego utworzonych fanpejdżach.
Chore, ale
nie ma się czemu dziwić, skoro nierzadko już on małego patrzymy na
niezadowolonych i krytykujących dorosłych. Stykamy się z nimi, słuchamy ich
rozmów i najpierw mimowolnie i
nieświadomie naśladujemy. A potem ciągnie się to latami... Krytykujemy, wytykamy i narzekamy. Na wszystko.
Na stan dróg, na służbę zdrowia, na piłkarzy, polityków, celebrytów, na tę ruda
pindę z góry, starego gruchota, którym jeździmy, na niewdzięczne dzieci,
kolejki, kryzys, inflację, księży, ceny, paskudny odcień żółci w salonie,
zakalca u ciotki Ireny, obleśnego pijanego wujka, kupiony bubel na targu,
odpryśnięty lakier na paznokciach, powtórki w telewizji. To taka nasza nieszczęsna
mentalność. "Zhejtowanym" więc możesz być wszędzie i przez wszystkich – przez
członka rodziny, znajomych, współpracowników, a często i przez obcych,
przechodniów na ulicy. I nie zmieni się to, dopóki my sami się nie zmienimy.
Przykre, ale prawdziwe…
Na koniec jeszcze sprawca tego całego posta, czyli... piosenka:
A co Wy myślicie o hejterach? Doświadczyliście ich nienawiści „na
sobie”? Co wtedy zrobiliście? Czekam na
Wasze opinie i komentarze.
nieidentyczna
Ciekawy artykuł
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńsłyszałam kiedyś że każdy blog z dużymi sukcesami i popularny ma swoich hejterów (wiąże się to na pewno z zazdrością)
OdpowiedzUsuńu mnie na szczęście nie było jeszcze takiego typu komentarza
a nawet jeśli by był nie opublikowałabym go i tyle.
Dodatkowo mam opcję, że anonimy nie mogą komentować mojego bloga.
Jeśli chca - bardzo proszę mogą czytać, jednak zdecydowanie chcę
aby komentatorzy byli troszkę więcej niż anonimowi :-)
Zastanawiałam się nad tą opcją u siebie na blogu, jednak jej nie zastosowała. Dobrze pamiętam, jak ja byłam anonimowa - bez bloga ani konta na Google +, ale przeglądałam przecież wtedy blogi innych, komentowałam, i bardzo cieszyłam się, że mi to umożliwiano...
UsuńNiestety doświadczyłam kiedyś ataków hejtera i wiem, jak to bardzo ''boli''. Nie rozumiem jak można być tak zawistnym i pełnym jadu...
OdpowiedzUsuńCóż, różni są ludzi. I na tę różność i niekiedy brak kultury trzeba zgonić winę.
UsuńJa na szczęście jeszcze nie doświadczyłam czegoś takiego... Artykuł świetny.
OdpowiedzUsuńI mam nadzieję, że nie doświadczysz...
UsuńDziękuję!
i mi się to zdarzyło, szczerze to z tego powodu nie uczestniczę już tak aktywnie na FB jak kiedyś...przy takiej ilości osób zawsze znajdzie się ktoś kto neguje wszystko! A jeśli chodzi o sam hejt to to nie tylko domena naszych rodaków, a ogólnie ludzi, którzy mają niską samo ocenę i próbują się dowartościować, mają problemy ze sobą lub z najbliższymi lub po prostu mają idiotyczne poczucie humoru - oczywiście to wynika z moich obserwacji i zdecydowanie nie określałam wszystkich tak samo, ale jednak jakieś ziarenko w tym jest!
OdpowiedzUsuńJest i to na pewno...Niska samoocena jest w sumie chyba największą przyczyną hejterstwa. Tak wg mnie.
UsuńChyba każdy, kto działa w sieci, doświadczył spotkania z hejterami... Ja też. Cenię sobie dobrą, uprzejmą krytykę, ale coś takiego..
OdpowiedzUsuńKonstruktywna krytyka jest niezwykle ważna u przydatna do dalszego rozwoju.
UsuńJaki świat tacy ludzie, na szczęście są i te, które mają więcej rozumu w głowie i wiary w człowieka. Taki tylko współczuć... Fajnie obrzucać kogoś błotem z daleka, ciekawe czy stojąc twarzą w twarz powiedzieliby to samo.
OdpowiedzUsuńTo samo myślę. Gdy jest się anonimowym, staje się automatycznie silniejszym, ale gdyby te oszczerstwa miały paść w bezpośrednim kontakcie - siła, zatwardziałość i pewność by zmalały lub znikły w wielu przypadkach.
UsuńSpotykam się czasem z hejterstwem, jeśli wyrażę swoją opinię - czasem zdarzy mi się coś negatywnie skomentować, zazwyczaj jest tak przy blogowych opowiadaniach, nie twierdzę, że ja piszę genialnie, ale potrafię oceniać styl/pomysły/błędy innych i to konstruktywnie ocenić, nie zawsze ludzie potrafią znieść takie słowa, wręcz przeciwnie blogerzy piszący opowiadania zazwyczaj naczytali się tuzina pochwał, więc biorą mnie za hejterkę, która robi to specjalnie, to trochę przykre, człowiek chce pomóc, a tu na niego psioczą xD
OdpowiedzUsuńhttp://dzikie-anioly.blogspot.com/
O, tu już problem tkwi w odróżnieniu krytyki od hejtów. Czasami, zwłaszcza tym zadufanym i zapatrzonym w siebie, przychodzi to niezwykle trudno.
UsuńMnie nadal zasmuca, że zamiast pracować nad sobą i coś osiągnąć, ludzie wolą na ogół anonimowo obrażać innych. Nie pozostaje nic innego jak nie zaliczać się do tej grupy. A faktycznie krytykować też trzeba umieć :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, należy się od tego odciąć. I tyle. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie będzie zadowolony z sukcesu innego. Taka jest prawda, nestety...
UsuńNie doświadczyłam tego na moim blogu, ale nigdy nie wiadomo, każdego może to spotkać.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem postępowania takich osób, co im to daje, czy czyni ich to szczęśliwszymi, kiedy wyżyją się na innych? A może własnie chodzi o to, żeby dowartościować się, bo sami nie mają pomysłu na siebie oraz zainteresowań.
Owszem, każdego. Od tego nie ma reguły...
UsuńJak pisałam wcześniej - niska samoocena może być tu kluczem do poznania przyczyn działania hejterów.
Ja również spotkałam się z atakiem hejterów. Staram się nie zwracać na to uwagi, i z każdym kolejnym razem jest coraz lepiej. Ale początkowo nie było to łatwe.
OdpowiedzUsuńOj, nie jest. Ciężko olać i zapomnieć słowa, które dotykają cię do żywego...
UsuńZ hejterem miałam do czynienia kilka razy, ale nie mam reguły jak z tym walczyć, czasami nawet nie mam sił..
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że najlepsza byłaby cięta riposta, choć w sumie po co wdawać się w jałową dyskusję z kimś takim.
Usuńbardzo ciekawy artykuł ;) masz rację, hejterstwo to troszkę zmora Polaków.. Zazdrościmy, że komuś się udało a nam nie. Krytykować można, ale ważne, żeby to było krytyka konstruktywna i przede wszystkim przekazana w sposób kulturalny.
OdpowiedzUsuńA dziękuję :) Postanowiłam go napisać, bo hejetrzy to temat głośny, ale i nam blogerm bliski. Niestety.
UsuńTak jak czytałam to jedna z "najgorszych bakterii Internetu". Stwierdzenie niezwykłe wymowne, ale i trafne, prawda?
Jak najbardziej trafne.
UsuńOch, hejty, było ich parę na moim poprzednim blogu. Cóż.. na każdy z nich odpowiedziałam, jakoś nieszczególnie mnie one dotknęły, ja się przy nich nieźle uśmiałam. Serio. :D Pamiętam, że odpowiedziałam na jeden Anonimowy komentarz, że "imponuje mi odwaga ludzi dodających komentarz z anonima. :D" i nie otrzymałam odpowiedzi. Ale cóż, smutne jest to, ze niektórzy nie potrafią zrozumieć, ze każdemu podoba się co innego i w istocie wychodzą takie przypadki, ze jeśli mi nie podoba się ksiązka X to osoba Anonimowa która jest tą X zauroczona od razu uważa, ze moja recenzja jest denna, kiedy wydawało mi się że podałam sensowne argumenty dlaczego ta X była taka zła. Ale to może ja się mylę, nie wiem. :D
OdpowiedzUsuńNa mnie hejty działają motywująco, ale dopiero po przetrawieniu ich i całkowitym olaniu, co takie proste nie jest, bo ja każde słowo biorę do siebie. ;)
Bardzo podoba mi się Twój post. :)
pozdrawiam ciepło.
Trzeba mieć niezły dystans, by śmiać z takich rzeczy. Mnie to przychodzi nieco trudniej.
UsuńJa wiele razy spotykałam się z negatywnymi recenzjami książek, które po prostu uwielbiam. Cóż, czasami nie zgadzałam się z autorem, ale to dobrze, a przede wszystkim ciekawie - bo zachęca to do dyskusji.Poza tym mnie zawsze fascynowały różnorodne oceny i spostrzeżenia na temat tych samych rzeczy. To niesamowite jak różni ludzie odbierają np. daną powieść, co w niej im przeszkadza, a co się podoba. Naprawdę, ilu ludzi, tyle ocen.
Dziękuje za wyczerpujący komentarz i miłe słowa :)
Pozdrawiam także :
Właśnie takich ataków się najbardziej obawiałam przy tworzeniu swojego bloga. Na szczęście, po dziś dzień nie doświadczyłam takiego internetowego zła, ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze wszystko przede mną. I tak jak piszesz. To nawet nie chodzi o sam internet, ale o ludzi, którzy nas otaczają. Ile bowiem takich na ulicy jest po prostu szczerze radosnych? Przykład. Uśmiechniesz się do nieznajomego, a on patrzy na Ciebie jakbyś się z choinki urwała. Przykre.
OdpowiedzUsuńI obyś nigdy nie doświadczyła!
UsuńZnam to. Nie możesz okazywać swojej radości, bo zaraz ktoś się krzywi i szepcze za plecami. Poza tym Twoja radość działa na nich irytująco. Ci zabiegani przechodnie nie mają na nią czasu i wkurza ich to, że ktoś może być po prostu szczęśliwy...
Nawet jeżeli spotka nas niemila "niespodzianka"w postaci hejtera , to nie powinniśmy się przejmować, bo gdy robimy to, co kochamy, jesteśmy pewni swego ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam: gertrama.blogspot.com
obserwujemy? odp u mnie :*
Cóż, ale to nieprzejmowanie się to bardzo trudne zdanie. Zwłaszcza dla ludzi wrażliwych...
UsuńHejterzy będą i nic z tym nie zrobimy niestety. Ci co mają normalnie w głowie, powinni tym się nie przejmować i tyle
OdpowiedzUsuńTak ja wyżej -czasami jest to po prostu za trudne. Ale że nic na takie ataki nie poradzimy, to ja wiem, niestety.
UsuńCiekawy artykuł :)
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie zostałam skrytykowana w związku z moimi rysunkami, ale ta krytyka uspokoiła mnie. Spowodowała, ze odzyskałam siły do działania, a nie błądziłam i nie zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam czy też nie. Konstruktywna opinia dodaje skrzydeł. Tak przynajmniej jest w moim przypadku.
A co do hejterów, to w tym przypadku dużo się nie da zrobić. Olać ich to najlepszy sposób, ale niestety niektórzy nie maja tyle sił, aby się nie przejmować. A ile się słyszy o takich atakach na wrażliwe osoby, które tak się paskudnie czuły, że popełnili samobójstwo. To strasznie do czego czasem takie ataki mogą doprowadzić!
Dziękuję :)
UsuńNawet nie chcę o tym myśleć, ile prawdziwych nieszczęść i tragedii wydarzyło się przez takie głupie i żałosne, a często i bezpodstawne słowa.
Jakiś czas temu trafił na mojego bloga hejter. Pozostawił po sobie niegrzeczny post - odpowiedziałam na niego i zamilkł ;)
OdpowiedzUsuńWidocznie celnie go zripostowałaś :)
UsuńCóż, na blogu jeszcze nikt mnie nie zhejtował, ale miałam kiedyś aska, a tam trafiały się hejty. Większość albo mnie bawiła, albo nie obchodziła, ale do tej pory pamiętam kilka rzeczy, które mnie dotknęły. Nie ma co się cietrzewić - porządna, cięta, sarkastyczna riposta albo kompletne zignorowanie działają najlepiej. Pierwsze zawstydzi, drugie zniechęci. No, i trzeba mieć do siebie duży dystans, znać swoją wartość i nie przejmować się takimi rzeczami. Szkoda życia! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pewnie, że szkoda, ale czasami jest tak trudno olać, coś, co ciebie bezpośrednio dotyka...
UsuńPozdrawiam także!
Myślę, że każdy w większym lub mniejszym stopniu zostałam zaatakowany przez hejterów. Na blogu jeszcze nie spotkałam sie z tymi 'zmorami', ale miałam taką sytuacjie na asku. Stare dzieje. Wydaje mi sie, że najbardziej narażone są na hejty osoby sławne, bo wiadomo o nich się mówi i każdy ich ruch jest dobrze obserwowany. Szkoda, że zapominamy, że drugi człowiek też coś czuję..
OdpowiedzUsuńO tak, sława wiąże się nierozerwalnie z krytyką, no i niestety z hejterami.
UsuńRzeczywiście szkoda, gdyby każdy sobie to uświadomił, wiele zła można by uniknąć.
W trakcie mojego blogerskiego stażu chyba mi się nie zdarzyło spotkać hejterów u siebie.
OdpowiedzUsuńWiem jednak, że zawsze wszystkim się przejmuję i takie ataki pewnie trochę by mnie dotknęły - choćby nie wiem jak absurdalne były. Konstruktywna krytyka - tak, krytyka dla samej krytyki - nie.
I obyś nigdy ich nie doświadczyła!
UsuńMam tak samo - to, co napisała mi pewna pani było żałosne i nieprawdziwe, ale zabolało....