19 września 2014

Za chlebem…

Chyba każdy wie, jak dziś trudno o dobrą pracę, która może zapewnić godny byt dla naszej rodziny. Ciężko odnaleźć się w tak wielkiej konkurencji. Ciężko spełnić co chwilę rosnące wymagania. A najciężej pogodzić się z tym, że zaangażowanie, solidna praca, przykładność i nadgodziny często wynagradzana są jedynie marną pensją. To demotywuje. Dlatego też wielu ludzi, nie tylko młodych, decyduje się na emigrację zarobkową. Wyjeżdżają oni za chlebem, bo liczą, że za granicą znajdą lepsze warunki i oferty pracy. Niestety często okazuje się, że zagraniczna rzeczywistości mało różni się od tej w Polsce…

Łucja Fice w swojej książce „Wyspa starców” przedstawia nam historię Gabryśki, która w imię dobra rodziny, a przede wszystkim ukochanej córki, zdecydowała się wyjechać do Wielkiej Brytanii, by tam podjąć pracę w charakterze opiekunki do osób starszych. To wbrew pozorom naprawdę ciężka i odpowiedzialna praca. Gabryśka  niekiedy całodobowo opiekuje się schorowanymi staruszkami – myje ich, karmi, zmienia pampersy, gotuje i znosi ich humory, wysłuchując często licznych narzekań i utyskiwań. Rzadko kiedy może liczyć na zwykłe „dziękuję”. W swojej pracy styka się z różnymi ludźmi, odwiedza ich domy, wnika w ich życie i obserwuje różnorodność ludzkich charakterów. Są przecież staruszkowie, którym przeszkadza dosłownie wszystko, którzy myślą, że jeśli płacą za pomoc, to kupują także i człowieka, który godzi się im pomagać, ale są też i cisi, spokojni, nieskarżący się na nic i w samotności znoszący własne cierpienia. Przedstawienie tego zróżnicowania w obrębie „klientów” bohaterki jest niewątpliwie najciekawszym punktem całej powieści. 

Bo historia choć miała w sobie potencjał i zachęcała aktualną tematyką, wypadła naprawdę słabo. Styl, w jakim została napisana, odstrasza i irytuje. Wszechobecny patos, wzniosłość i na siłę dobierane tzw. „wielkie słowa” nie sprzyjają lekturze, ba, sprawiają, że opisywane wydarzenia stają się sztuczne, mało realne, a czasami nawet żałosne czy naciągane. No, bo nawet jeśli pewien staruszek zabił w przeszłości brutalnie kobietę, w której się zakochał, a która okazała się prostytutką i jeżeli ten wątek wprowadza się do powieści, to – pomijając brak wiarygodności - warto by, przynajmniej wg mnie, zatroszczyć się o choćby najmniejsze przemyślenia głównej bohaterki na ten temat. Tę kwestię jednak rozwiązano inaczej – dziesięć zdań po odkryciu tej wstrząsające prawy ów schorowany staruszek - morderca umiera. Umarł, więc po co się rozwodzić nad jego błędami. O zmarłych wszak źle się nie mówi. Koniec. Kropka. Niby prawda, ale – powtórzę pytanie - po co więc było wprowadzać ten wątek? 

Wracając do języka, oprócz tego, że przepełniony patosem, był on – zwłaszcza w opisach uczuć – nazbyt ckliwy, sztucznie poetycki, a przez to znów mało wiarygodny. Nikt już chyba nie mówi: Nie mogę o tobie zapomnieć. Nie mam z kim dzielić moich snów. (…) W mojej klitce, którą obecnie zajmuję, panuje cisza. I nie mam jej czym rozproszyć. Nie ma tu kwitnących kwiatów jak w BP, które razem sadziliśmy. Tylko ty wciąż rośniesz we mnie bujną, zieloną trawą. W korekcie dopatrzyłam się natomiast kilku drobnych błędów stylistycznych i braków znaków diakrytycznych, ale na to można przymknąć oko. 

Czego znów zrobić nie można w ocenie całej tej historii. Skumulowało się tu wiele wątków, ale tylko niektóre z nich doczekały się pełnej realizacji (w sumie nic dziwnego, trudno opowiedzieć wszystko na raptem 155 stronach) – reszta została porzucona, często w najciekawszych momentach. Gabryśka to bohaterka nijaka, mimo swego dojrzałego wieku (55 lat) często zachowuje się jak niedoświadczona młódka. Jej sylwetka została słabo nakreślona – tak naprawdę mało o niej wiemy (raptem kilka faktów, których pewnie i sami moglibyśmy się domyślić). 

Wierzcie mi, że z wielkim entuzjazmem podchodziłam do tej książki. Jej opis był prosty, ale interesujący. Oto historia kobiety, która z dala od rodziny, przyjaciół i domu, ciężko pracuje, by zarobić na chleb. Pracę ma niewdzięczną, bo musi zajmować się osobami starszymi i schorowanymi, ale - jak pisano – nie poddaje się. A jej życie w Wielkiej Brytanii to „kronika niewesołych przypadków dojrzałej Polki ”. No z tym ostatnim mogę się zgodzić – wesołe to to nie było, ani przyjemne w czytaniu… A szkoda! 

„Wyspa starców” Łucja Fice, wyd. Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 155
Moja ocena: 3/10 (za zajęcie chwilki czasu, potencjał i wspomnianą różnorodność w opisach kolejnych przypadków staruszków)  

Pozdrawiam
nieidentyczna

20 komentarzy:

  1. Tak ją zjechałaś, że na pewno nie sięgnę... Ale takie opisywanie w kilku zdaniach jakiegoś wątku to jest naprawdę wielki minus, no chyba że autor robi to umiejętnie i nie jest to nic bardzo znaczącego, ginie w natłoku innych wątków. Tutaj wydaje mi się, przykro to mówić, że książka nie powinna była sie ukazac, a mam takie wrazenie w stosunku do coraz większej liczby lektur

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardo ciekawy pomysł. Myślę, ze kiedyś ją przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że przestrzegasz przed tą książką, bo sama dałabym się złapać na ten ciekawy opis. A szkoda czasu na mierne lektury, kiedy w kolejce czeka tyle ciekawych. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, nienawidzę jak styl pisania przepełniony jest patosem i sztuczną poetyckością. Już sam ten fakt skutecznie mnie odstrasza do zapoznania się z tą pozycją. W każdym razie nie zamierzam jej szukać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomysł na fabułę faktycznie fajny (mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała podejmować się takiej pracy jak bohaterka). Ten przytoczony cytat jest straszny. Jeśli tak wygląda całość...

    OdpowiedzUsuń
  6. Już sam pomysł na fabułę mnie nie interesuje, więc i tak bym nie sięgnęła po tę powieść. Tym bardziej po zapoznaniu się z Twoją recenzją. Patos, sztuczność, nie kończenie wątków...

    OdpowiedzUsuń
  7. No to mnie odstraszyłaś, tym bardziej, że mam chwilowo sporo planów czytelniczych i nie chcę marnować czasu na tak słabe powieści...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam ochoty i czasu na książkę, z której nie będę mogła czerpać radości i przyjemności :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że nie okazała się być tak dobra. Kiepski styl może zepsuć naprawdę obiecującą lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim razie jak większosc pewnie nie przeczytam tej ksiazki. Szkoda czasu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubię takiego patetycznego stylu pisania. Z tego jak nakreśliłaś fabułę uważam, podobnie jak Ty, że ta historia miała potencjał. Szkoda, że nie został wykorzystany :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ważne, że opinia szczera - bez mydlenia oczu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tym razem myślę, że ta książka by do mnie nie trafiła ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda, że książka ma tak wiele wad. W innym wypadku chętnie bym ją poznała.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szkoda, bo okładka przyciąga wzrok. Tak jak napisałaś, gdy czytałam początek Twojej recenzji, naprawdę książka ma potencjał, szkoda jednak wykonania, widać pomysł to nie wszystko

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam całkiem inną o tej książce. Teraz już nie wiem, co myśleć...Najlepiej ,jak sama sprawdzę, której opinii jest warta :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Te przytoczone przez Ciebie fragmenty rzeczywiście są jakieś takie sztuczne i wymuszone, Szkoda, że samo wykonanie kuleje, bo cała historia ma potencjał, który mnie zainteresował. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tematyka wydawałaby się interesująca i... tak bardzo nie lubię, gdy szansa na dobrą książkę zostaje zaprzepaszczona. Cóż, patrząc na Twoją niską ocenę, raczej nie warto po nią sięgać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj skutecznie się przestraszyłam tej książki :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kurczę. Tak fajnie się zapowiadało... Ale cóż chyba należy przyjąć do wiadomości iż nie jest to pozycja warta chwili poświęcenia. I nie wiem czemu, ale już sama okładka mnie odstrasza.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...