Kontrowersyjna i oryginalna – tak brzmiałyby
jednowyrazowe recenzje tej książki. Sam pomysł wykreowania głównego bohatera – Jana Baptysty Grenouille’a jako
największego znawcy zapachów na świecie, człowieka obdarzonego nie lada węchem,
a przy tym pozbawionego własnego zapachu, świadczącego o jego jestestwie –
wydaje mi się doskonały. A osadzenie akcji w XVIII-wiecznym Paryżu dodatkowo
potęguje smutny i trudny los bohatera.
Już początek akcji, czyli moment narodzin
Grenouilla’a jest odrażający. Matka – handlarka, rodzącą dziecko przy straganie
i nożem do filetowanie ryb, odcinająca pępowinę. Brrr… Choć i jego dalsze życie
nie obfitowało w szczególne radości, wręcz przeciwnie. Miało być to spowodowane
tym – jak przepowiadała jego mamka – że dziecko nie pachnie. Ludzie, nie czując go,odsuwali
się od niego, zachowywali stały dystans, jakby przeczuwając katastrofę, którą
może wywołać ta dziwna istota.
Najbardziej trafiły do mnie olfaktoryczne opisy
życia codziennego paryżan, w których dominuje zgnilizna, brud, choroby i bieda
zestawione z Grenouillem, obdarzonym najwrażliwszym zmysłem powonienia,
muszącym męczyć się w świecie przytłaczających i przykrych zapachów. To
naprawdę niesamowite, jak bohater poruszał się po mieście, za
drogowskazy mając wyłącznie zapachy. Potrafił zidentyfikować pochodzenie
wszystkiego, ludzi rozpoznawał na tej samej podstawie. Sam twierdził, że oczy
nie są mu do niczego potrzebne.
Gdy zawiły los spowodował, że został perfumeryjnym
czeladnikiem, Grenouille ruszył w podróż, by zrealizować swoje największe
marzenie – stworzyć boski zapach! Zapach godny bogów. Nie! Zapach, którego
bogowie by mu zazdrościli. Gotów był nawet poświęcić kilkanaście młodych
dziewcząt…
Jego złożona psychika, bogate sny, ogromna
wyobraźnia nieco trącąca chorobą schizofreniczną, podział osobowości na
zewnętrznego Grenouille’a i tego lepszego wewnętrznego, sącząca się z niego
nienawiść i pogarda dla wszystkich ludzi, których w jego pojęciu byli gorsi, bo pozbawiani tajemnej mocy rozpoznawania wszelkich zapachów
spowodowały, że z cichego chłopca zamienił się w psychopatycznego mordercę.
Książka jest inna niż wszystkie, choć styl, w
jakim została napisana może niektórych odstręczyć. Bardzo długie i rozbudowane
zadania, sięgające niekiedy pół strony, zawiłe wtrącenia i bark dialogów może
być uciążliwy. I taki też był dla mnie, aż do czasu, gdy akcja rozwinęła się na
dobre. Powieść pobudza nie tylko wyobraźnię, ale i zmysł węchu. Czytelnik stara
się poczuć to, co otaczało bohatera, wczuć się w jego środowisko i… zrozumieć.
Z jakim skutkiem, to już sprawa indywidualna.
"Pachnidło. Historia pewnego mordercy", Patrick Süskind, wyd. Świat Książki
liczba stron: 254
Moja ocena: 8/10
liczba stron: 254
Moja ocena: 8/10
* źródło zdjęcia: Weltbild
Mam na to ochotę już od dłuższego czasu, jeszcze bardziej po przeczytaniu Twojego tekstu:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i jak najbardziej zachęcam do sięgnięcia po "Pachnidło".
UsuńMiałam dużą ochotę na tę książkę, ale jak przeczytałam u ciebie, że brak w niej dialogów, to automatycznie mój zapał ostygł, ponieważ nie znoszę, kiedy dana fabuła toczy się bez wzajemnej konwersacji pomiędzy bohaterami, dlatego mimo pochlebnej recenzji jednak spasuje.
OdpowiedzUsuńZanim kupiłam "Pachnidło" wiedziałam o braku dialogów. Oryginalnie pomyślałam, bo jak większość jestem do nich przyzwyczajona. Ale gdy tylko dałam się porwać i poczuć opowiedzianą historię, zapomniałam o tym drobnym "ubytku" :)
UsuńNiestety jeszcze nie czytałam Pachnidła, ale za to widziałam film :) Obraz, który na długo zostaje w głowie. Po książkę na pewno w przyszłości sięgnę.
OdpowiedzUsuńFilm też muszę koniecznie obejrzeć, bardzo jestem go ciekawa.
UsuńCudowna książka, byłam zachwycona, a ekranizacja chyba jeszcze lepsza:)
OdpowiedzUsuń