Wstrząsnęło mną. Wstrząsnęło tak bardzo, że
aż się we mnie zagotowało. Bo oto,
przeglądając dzisiejsze wiadomości w Sieci, natknęłam się na artykuł, który
jednoznacznie określa Polskę mianem „czytelniczego pustkowia”, podając, rzeczywiście
zatrważające, dane z analiz Biblioteki Narodowej. Według tych badań, około 19 milionów
Polaków w ubiegłym roku nie przeczytało ani jednej książki, a ponoć 10 milionów
nie ma w domu ani jednej, choćby najcieńszej, książeczki. To jeszcze nic, bo
jak wynika z danych, około 6,2 milionów Polaków „znajduje się poza kulturą pisma”,
co przekładając na bardziej zrozumiały język, oznacza tyle, że nie mają oni kontaktu
nie tylko z książka, ale nawet z zwykłymi newsami z prasy czy Internetu. Naprawdę, może być tak źle? Ja osobiście nie
znam ludzi, którzy – nawet jeśli nie czytają książek (a takich znam) - to
również stronią od prasy, tematycznych czasopism czy internetowych artykułów.
Choć może takie sytuacje mają rzeczywiście miejsce?! Teraz przecież wszystko to,
czego można się dowiedzieć, czytając, a więc wkładając pewien wysiłek, równie
dobrze można obejrzeć i usłyszeć, bez żadnego trudu, jedynie gapiąc się w
ekran. Wystarczy tylko włączyć odpowiedni program, kanał czy film i już wiemy,
kim był Dostojewski, co napisał i, co najśmieszniejsze, jak pisał, a więc możemy uczestniczyć w
kulturalnym życiu, możemy uważać się za znawców literatury i dyskutować o niej,
co zresztą – mimo całkowitego nieczytania – robi podobno 15 % nieczytających w
ogóle.
Najgorsze jest jednak to, że przez te 19 milionów, tracimy
my – mole książkowe, czytająca mniejszość. Bo oto – jak podaje artykuł – „nakłady na
nowości są tak małe, że nie opłaca się
wprowadzać ambitnych tytułów do sprzedaży”, przez co „wielu księgarniom
grozi bankructwo”. I to jest rzeczywistość, przecież nie raz na blogach
spotykamy się z informacjami o zamykaniu starych księgarni czy antykwariatów, czy
o tym, że ktoś wypatruje przetłumaczenia zagranicznej powieści znanego autora. Nie
wprowadza się ambitnych tytułów, bo przy blisko 60 % tych, którzy nie czytają, realnie
spadają prawdopodobne zyski z wydawania takich dzieł. W zamian za to jednak –
paradoksalnie - coraz częściej obserwować można jak polski rynek powoli
opanowuje literacki chłam pełen pseudopowieści. Pewnie znacznie tańszy w wydaniu - bo bez korekty. Nie wiem, dlaczego tak się
dzieje. Czy skoro czytający są w mniejszości, to uważa się ich za „przestarzałych
głupców” i faszeruje tak nędznymi książkami, myśląc, że skoro tak kochają
czytanie, to kupią byle co – byle czytać? Kiedyś, by przeczytać coś wartościowego,
trzeba było łamać prawo, szukać w tzw. „drugim obiegu”, dzisiaj choć możemy
czytać wszystko – większość z nas po prostu tego nie chce. Czyżby zakazane
smakowało lepiej? A może po prostu taka nasza specyfika. Polska, jak widać, nic
się nie zmieniła. Dalej jest krajem absurdów.
No, wystarczy
tych żalów na dziś.
Do
następnego napisania
nieidentyczna
Artykuł, który czytałam, i który był inspiracją dla tego postu - w całości znajdziecie TU.
Artykuł, który czytałam, i który był inspiracją dla tego postu - w całości znajdziecie TU.
Straszne, straszne ;( mole książkowe może nadrabiają, ale lepiej by było, gdyby to się jakoś rozłożyło. A wydaje mi się, że ludzie kupowaliby książki i księgarnie by nie upadały, gdyby te książki były tańsze. Zresztą,Polska póki co, może poszczycić się literaturą współczesną raczkującą, bardzo obniżyliśmy poziom dawnych literatów
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie to jest zatrważajace zjawisko :( Myślę, że wina leży u podstaw. Rodzice nie wpajają swoim dzieciom tych wartości, że czytanie ma sens, że nie musi być katorgą, ale także odskocznią, miłym sposobem na spędzanie czasu, czy nawet gdyby spojrzeć na to z innej strony, nauką, która kiedys zaowocuje, bo gdy czytasz, to uczysz sie nowego słownictwa, nie popełniasz już tylu błędów ortograficznych i innych. Czytanie to wzbogacanie samego siebie i warto czytać, tylko chyba nam Polakom brakuje chęci i czasu na to.
OdpowiedzUsuńPrzyczyn takiego stanu rzeczy jest dużo, ale najważniejsze to ceny książek, zbyt wysokie w porównaniu z pensjami, oraz brak kultury czytania. Wydaje mi się jednak, że w ostatnim czasie coś drgnęło i czytania zaczyna stawać się modne.
OdpowiedzUsuńJa również odniosłam wrażenie, że coraz więcej ludzi można spotkać w stacjonarnych księgarniach czy przy antykwarycznych stoiskach. A i w autobusach coraz częściej widzę tych czytających:) Miejmy nadzieję, że jednak ten czytelniczy zastój w końcu minie.
UsuńJa się zastanawiam zawsze jak oni to liczą :)
OdpowiedzUsuńMoże i tak jest, ale czy naprawdę aż tak na tym cierpmy ?
Po za tym żyjemy w czasach, w których, nie oszukujmy się, wiele ludzi żyje w takich warunkach, że nie mają wody w domu, a co dopiero książki. Nie zawsze nieczytanie książek wiąże się tylko z chamstwem, brakiem kultury i tępotą. W dodatku nie każdy lub czytać, nie ma co się zastanawiać nad pytaniami dlaczego, tylko się cieszyć, że nas akurat ciągnie do czytania, mamy z tego jakąś przyjemnosć.
Cieszmy się z tego co mamy, nie krytykując przy okazji innych :)
Też czytałam ten artykuł...
OdpowiedzUsuńJa z przerażeniem odkryłam ostatnio, że znam osobę, która w ogóle nie czyta książek i co gorsze, jedyną przeczytaną przez nią książką jest "W pustyni i w puszczy" (!). I co najgorsze, otwarcie i dumnie się do tego przyznaje! Smutne i prawdziwe. Ale co zrobić, kiedy żyemy w kraju małych miasteczek, dresiarskiej młodzieży i programów typu "Warsaw Shore"?
OdpowiedzUsuńChoć z drugiej strony trzeba rozróżnić pewne typy nieczytania. Wśród nieczytających ludzi znam takich, którzy zamiast czytać książki oglądają mnóstwo filmów - klasykę kina. I wcale nie są niekulturalni, głupi i mało inteligentni. Odbierają inne teksty kultury po prostu.
Mimo wszystko problem czytelnictwa w Polsce (i w wielu innych krajach też) istnieje i będzie postępował, zwłaszcza z powodu technizacji naszego społeczeństwa.Dlatego cieszmy się na razie sobą i próbujmy zarażać miłością do książek innych!
Pozdrawiam :)
Niestety też spotkałam się z takimi informacjami... I sama nie mogłam w nie uwierzyć! Wśród moich najbliższych książki są czytane chętnie! A mimo to... moja klasa (a jestem na profilu humanistycznym) nawet najkrótszych lektur nie przeczytają - niczego nie czytają!
OdpowiedzUsuńAż się boję, jaka przyszłość nas czeka... :/
Dlatego musimy przekonywać do czytania jak najwięcej osób :) bo w czytanie łatwo jest się wkręcić, trzeba tylko zacząć :)
OdpowiedzUsuńJa takich artykułów nie biorę sobie do serca. Wydaję mi się, że czytelnictwo stoi o wiele lepiej niż np. 10 lat temu. Gdzie się nie obejrzę to widzę ludzi, którzy czytają. Co czytają nie leży już w moim interesie, jednak szkoda, że nie sięgają po nieco ambitniejszą literaturę niż "50 twarzy Greya", ale cóż, ważne są nawet te najdrobniejsze kroki, może za kilka lat odważą się przeczytać coś co w jakiś sposób odmieni ich życie. Najsmutniejszym faktem z tego wszystkiego jest to, że coraz więcej mniejszych, lokalnych księgarni oraz antykwariatów zamyka się.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tego artykułu, ale wydaje mi się, że czytelnictwo w Polsce faktycznie spada, a dzieje się to dlatego, że ceny książek są naprawdę dość wygórowane dla przeciętnego człowieka. My, jako mole książkowe radzimy sobie jak możemy np. po przez współpracę z wydawnictwami, lub wymianę książkową z innymi blogerami, a taki zwyczajny Kowalski woli kupić coś do jedzenia niż wydać 30 zł na książkę, którą raz przeczyta i odłoży na półkę.
OdpowiedzUsuńNiestety, to widać, że mało osób czyta. W mojej poprzedniej klasie 'kilka osób na krzyż' czytało. Książki nigdy nie były w modzie. Nikt też się tym nie chwalił. Aczkolwiek teraz, w liceum, trafiłam na klasę, w której 90% osób czyta. To naprawdę fajne, bo często pożyczamy sobie książki itd. Nikt nie kryje się ze swoją pasją, a na klasowego Mikołaja większość klasy dostała książki na prezent...
OdpowiedzUsuńTeż mną to wstrząsa. I nie wierzę, by statystyki nieczytających były takie wysokie. Naprawdę. Ktoś chyba zaokrąglił wynik, ale w górę... Co do pseudopowieści. Mamy ich tak wiele, że aż nie chce się ich czytać. Poszukuję czegoś ambitnego, a jak nie znajduję to rezygnuję z kupna jakiejkolwiek, byle kupić. Wiem, że gdyby było więcej ambitnej literatury, czytających również byłoby więcej. Oczywiście pod warunkiem, że wydawano by mniej chłamów.
OdpowiedzUsuńA później ludzie dziwią się skąd bierze się analfabetyzm, dysleksja i tego typu dziwactwa. Nie będę już mówił o nader ubogim słownictwie takich osób, a także złe odmienianie czasowników. "Poszłem" "Nie ma tego napisa" "A potem yyyy wyteguj to" "Yyyy, no ten, tego yyy". Mnie zatrważa dzisiejsza sytuacja, ale zastanawiam się, jak to możliwe, że taka ogromna liczba osób nie ma żadnej styczności z kulturą pisma. Nie wiem, jak to możliwe.
OdpowiedzUsuńZnam osoby, które nie czytają ale i takie które czytają bardzo dużo - więc jakby się wyrównuje. Myślę, że liczba jest nieadekwatna do rzeczywistości. Fakt- książki są za drogie, więc większość skłania się do sieci gdzie jest wszystko - a tego dokładnie nie są w stanie policzyć.
OdpowiedzUsuńksiążkowyromans.pl
Jak dla mnie naciągany bullshit. Wychodziłoby na to, że jakieś 25% ludzi w całej Polsce nie posiada żadnej książki. Biorąc pod uwagę, że tutaj mówimy o ludziach, a nie rodzinach, to statystycznie coś między jedną trzecią a połową wszystkich gospodarstw domowych nie powinno posiadać w żadnym pomieszczeniu ani jednej książki, nawet najcieńszej. Jest to zwyczajnie niemożliwe. Statystyka - sposób ogłupiania ludzi, w której przeciętny człowiek ma jedno jądro, pół penisa i pół macicy.
OdpowiedzUsuńProblemem jest to, że książki są takie drogie... wiele osób z tego powodu rezygnuje z kupienia i jest lament wydawców.
OdpowiedzUsuńMy mole książkowe mamy swoje sposoby, by kupić taniej ale inni rezygnują.
Przykro mi to mówić, ale znam osoby co nic nie czytają i nie mają nawet jednej książki na półce.
Słyszałam o tych danych, ale moim zdaniem nie może być tak źle. Nie każdy przecież często korzysta z bibliotek, sama miałam taki czas, że przez rok czy dwa czytałam tylko to co mam w domu, więc też należałam do grona nieczytających, bo przecież nikt nie sprawdzi skąd biorę książki. Kiedyś bym się i może zgodziła z artykułem, ale odkąd zaczęłam chodzić do liceum to codziennie widzę masę ludzi czytających w MPK, młodzież wyciągających książki na przerwie czy nudnej lekcji. Może tylko Kraków jest takim dziwnym miejscem?
OdpowiedzUsuńNa fb coś mi mignęło o tych danych. Szkoda, ze nikt się nie pokusi, by zrobić zestawienie statystyczne odnośnie tych czytających - ile osób czyta np. około 100 książek rocznie, ile osób ma w domu setki książek. W Polsce wszystko jest na nie, nie umiemy się chwalic i promować siebie samych od tej pozytywnej strony.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się to trochę fałszywe, aczkolwiek dalej smutne.
OdpowiedzUsuńNie powiem, że nie znam osób, które książek nie czytają, bo znam, ale zwykle czytają jednak inne rzeczy. Nie kojarzę za to nikogo z moich znajomych, kto nie miałby w domu choćby jednej książki - dziwi mnie więc te 10 mln.
OdpowiedzUsuńCo do byle jakich książek, które na rynku się pojawiają to prawdę mówiąc wolę czytać mniej, ale bardziej sensownej literatury, chociaż biorę też pod uwagę, że to co dla mnie może być słabe, kogoś zachwyci. Jakiś target dla danych pozycji wydawnictwo musi jednak przyjmować.
Jest mi przykro, bo wiem, że te dane są na pewno w jakimś stopniu prawdziwe. Kiedyś książka miała jakość, teraz są także wydawane takie gnioty, że czasami głowa boli i myślę sobie - jejku, szkoda na to papieru. Ale mam nadzieję, że ludzie zawsze będą czytać, chociaż część z nich.
OdpowiedzUsuńAle to dotyczy tylko Polski? Czy te dane zostały skorelowane z zagranicznymi? Bo nie wydaje mi się, by na świecie było zupełnie inaczej, ale, jak powiedziała, danych nie znam, więc trudno mi się wypowiadać.
OdpowiedzUsuńPrzykro to słyszeć... znam osoby które czytają dużo, inni mniej, ale znam też osoby które nie czytają książek wcale...
OdpowiedzUsuńdla mnie takie sondarze to jest pic na wodę. Nie patrzymy na nielegalne formy, pożyczanie pomiędzy sobą, allegro i tego typu sklepy. Niestety wiele osób nie stać na książki nowe, a biblioteki często są słabo wyposażone, ta w moim miasteczku ma mniej książek niż ja w domu, to szukają tych używanych;)
OdpowiedzUsuńMoże lepiej czytać (jeśli się to lubi), nie oglądając się na ankiety? ;) Myślę, że każdy w jakiś sposób obcuje z kulturą, z opowieściami: czy to w postaci filmu, piosenki, czy obrazu, komiksu itp. I, co ważniejsze, czerpie z tego przyjemność. Niektórzy mówią "znam osobę, która w ogóle nie czyta", jakby to była zbrodnia. A przecież mamy różne upodobania/sposoby spędzania wolnego czasu. Pozwólmy innym czytać i pozwólmy im nie czytać. ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście ja do tych osób nie należę ;)
OdpowiedzUsuńAle to na prawdę przeraża
pozdrawiam
razemzksiazka.blogspot.com
Dane zatrważające, ale w jaki sposób to zbadano? W tej chwili jest tak, że biblioteki z całego kraju przesyłają dane statystyczne i podają liczbę wypożyczeń, zakupów itp. Przecież np. uczeń może nie korzystać z biblioteki szkolnej, bo często są one przestarzałe i dysponują literaturą wydaną trzydzieści lat temu, a mimo tego czytać dużo książek kupionych przez rodziców. Tego nikt nie ujmuje w statystykach.
OdpowiedzUsuńCzytałam artykuł, ale właściwie nie wiem co o nim myśleć, bo uważam, że takie podejście nie jest obiektywne. Wypowiadanie się za ludzi po jeden stronie barykady bez znajomości tych drugich nie jest okej.
OdpowiedzUsuńArtykułu nie przeczytałam, bo tak naprawdę na każde zjawisko można spojrzeć z różnej strony. 19 mln Polaków nie przeczytało żadnej książki, ale ponad 20 mln książki czyta. Nie jest to wcale mało, szczególnie że podawane statystyki też nie uwzględniają wielu aspektów. Myślę, że mimo wszystko nie jest aż tak źle :)
OdpowiedzUsuń